piątek, 27 września 2013

#8 Jessie J - Alive


     Nieszablonowa, zjawiskowa, wyróżniająca się z tłumu i z jednym z najbardziej charakterystycznych głosów artystka wydała swój drugi album kilka dni temu. Jessie J zgromadziła jak dotąd przeróżne opinie dotyczące tego albumu. Jedni twierdzą, że jest bardziej spójny, ciekawszy od poprzednika, a drudzy natomiast oskarżają ją o zakochanie się w prostych gatunkach takich jak pop, dance czy muzyka elektroniczna. Jej debiutancki album Who You Are rozchodził się w milionach egzemplarzy na całym świecie. Każdy zna single takie jak Do It Like A Dude, Who’s Laughing Now czy Price Tag. Wkrótce dzięki współpracy m.in. z Davidem Guettą została wydana reedycja albumu wzbogacona o trzy piosenki (w tym singlowe Laserlight czy Domino). A jak prezentuje się jej najnowszy album Alive?

     Płyta rozpoczyna się bardzo tanecznym utworem, trochę podobnym w stylu do Domino. It’s My Party jest piosenką, w której na pierwszym planie słychać gitary, które nadają tempo tej piosence. Nie jest to najlepszy utwór z płyty, jednakże jest czysto radiowy i szybko wpada do głowy. Thunder jest jedną z najsłabszych kompozycji na płycie. Niby taki ‘głośny’ tytuł, jednakże brakuje mi takiego kopniaka energetycznego w refrenie. Bridge w tej piosence ratuje ją. Jest mega chwytliwy i w stylu jej poprzedniej płyty. Następnym utworem na płycie jest Square One, który był śpiewany na żywo wiele razy zanim płyta została wydana. Czyżby to w przyszłości miał być singiel? Jest to bardziej elektroniczny utwór, balladowy, chwytliwy i charakteryzujący się idealnym masteringiem. Wokal Jessie jak zwykle zachwyca. Kolejną piosenka jest Sexy Lady przypominająca w stylu P!nk. Znów bardziej taneczny, idealny na parkiet utwór, ale nie jest przepełniony elektroniką. Nie słychać w nim dubstepu czy tanecznych bitów. Jest to czysto popowy utwór z bardzo wyraźną, jak w przypadku It’s My Party, partią gitarową. Harder We Fall to kolejny mocny punkt płyty, która jak dotąd broni się zwycięsko. Pop w czystej i jakże świetnej postaci, bardzo chwytliwy i porywający do śpiewania razem z Jessie J. Żywe instrumenty dodają autentyczności temu utworowi. Mam nadzieję, że w przyszłości ten utwór zostanie wydany jako singiel, bo naprawdę ma potencjał. Czekam na wersję akustyczną, bo jestem pewien, że Jessie J pokaże znów swój znakomity talent wokalny. Następnym utworem na płycie jest Breathe – mocno elektroniczny otoczony agresywnym, wołającym o pomoc głosem. Aż czuć te emocje, które są schowane w tym utworze. Polecam! Polecam również wszystkim następny utwór z tracklisty, czyli I Miss Her. Przepiękna ballada powstały przez połaczenie pianina, skrzypiec i Jessie J. Za każdym razem jak słucham tę piosenkę przez moje ciało przechodzą ciarki. Jej wokal jest na najwyższym z najwyższych poziomów. Znakomity utwór. Powrót do lat 90 odczujemy przy nastepnym utworze, Daydreamin’. Fajnie jest się cofnąć w czasie. Utwór lekki, taki idealny na uzupełnienie niedzielnego relaksu, przed zbliżającym się tygodniem ciężkiej pracy. Excuse My Rude nagrany przy współpracy ze debiutującą raperką Becky G (którą bardzo lubię i śledzę jej karierę od samego początku, zanim jeszcze wydawała swoje pierwsze single) jest następną wisienką na torcie. Mocny bit, agresywny tekst w stylu Do It Like A Dude, i dwie prześwietne osoby w muzycznym showbusinessie. Idealny kawałek, który możemy użyć wtedy kiedy chcemy komuś powiedzieć, że ich po prostu nie lubimy.  Czas na pierwszy singiel promujący to wydawnictwo. Wild, zostało nagrane przy współpracy  z (aż!) dwoma raperami. Trochę mało mi w niej Jessie, dlatego preferuję wersję, w której jest jeden raper oraz w której ona sam śpiewa. Ale utwór sam w sobie jest bardzo dobry, mocny, ciekawy i co najważniejsze – chwytliwy. Jessie chce przez ten utwór pokazać nam, że jest bardzo szczęśliwa z tego jak jej życie się potoczyło, że może żyć swoim marzeniem. Bycie piosenkarką to dla niej spełnienie jej najskrytszych marzeń. Gold jest utworem który z ballady przechodzi w muzykę taneczną, ale podoba mi się to połączenie. Bardzo przypomina mi piosenki z reedycji do Who You Are. Przebojowe i tytuł bardzo intrygujący. Złoto każdego interesuje i chcemy się dowiedzieć o czym śpiewa. Conquer The World jest duetem z amerykańską wokalistką r’n’b Brandy, jednocześnie tak bardzo zapomnianą w przemyśle muzycznym, a z takim wielkim talentem. Jest to bardzo udany duet, nie wiem dlaczego inni sądzą inaczej. Piosenka jest przepiękna, wpadająca w ucho i co najważniejsze, nie jest elektronicznie zrobiona czy obrobiona. Brandy pokazała jak wielkie głosisko w niej siedzi. Może, dzięki temu duetowi ludzie sobie o niej przypomną. I ostatnia piosenka na płycie, tytułowa – Alive. Elektronika, gitara – czyli bardzo powszechne połączenie na tej płycie. Ciekawy uwtów, który polubiłem od pierwszego przesłuchania. Idealny utwór na podsumowanie wersji standardowej!

     Podsumowując, płyta się obroniła i to bardzo mocno. Jest zdecydowanie lepsza i bardziej spójna od poprzednika gdzie można było znaleźć utwory oderwane całkowicie od reszty – co nie zmienia faktu, że bardzo lubię płytę Who You Are. Na tej płycie Jessie J zdecydowała się być bardziej konsekwentna w swoich działaniach i postawić na coś co pokochała. Nie od dziś wiadomo, że Jessie to popowa wokalistka z niezwykłym i rzadkim głosem. Co najbardziej mnie denerwuje w ocenianiu tej płyty to fakt, że nie ocenia się jej zdolności wokalnych, a to czy się lubi dany gatunek muzyki czy nie. Wokalnie Jessie J pokazała prawdziwą klasę na tej płycie. Co więcej, ten jej charakterystyczny głos został jeszcze bardziej uwydatniony na Alive. Co więcej, wkład włożony w stworzenie tekstów na tę płytę w większości należy do Jessie. To ona napisała teksty przy współpracy z innymi tekściarzami. To się ceni w dzisiejszych czasach, kiedy to można dostać utwór już z gotowym tekstem od róznych producentów czy innych tekściarzy. To dodaje autentyczności tej płycie.


Moja Ocena: 8.5/10

sobota, 14 września 2013

#7 The 1975 - The 1975

      Zespół The 1975 jest stosunkowo mało znany w Polsce, więc natrafiłem na niego bardzo przypadkowo, dzięki aplikacji Spotify na liście najczęściej słuchanych albumów… w Wielkiej Brytanii. Został wydany we wrześniu 2013 roku i zawiera aż 16 kompozycji wyprodukowanych przy pomocy Mike Crossey’a, który wcześniej współpracował np. z Arctic Monkeys czy Foals. Chłopacy z zespołu poznali się w szkole w 2002 roku, zaprzyjaźnili się i tak powoli ukształtował się zespół The 1975. Zaczynali od występowania na wydarzeniach organizowanych dla nastolatków, gdzie mogli zaprezentować swoje interpretacje piosenek. Inspiracji sięgają u Michaela Jacksona, u Rolling Stonsów czy nawet u Sigur Rós. Po pewnym czasie zaczęli tworzyć własne kompozycje inspirując się popowymi hookami, które łączyli gitarowymi melodiami. W 2012 roku wydali swoją pierwszą EPkę zatytułowaną Facedown. Singiel z tego wydawnictwa stał się bardzo popularny na muzycznych blogach i tak powolutku gromadzili coraz większą rzeszę fanów. W późniejszym czasie wydawali następne EPki z których pochodzi hit taki jak Sex. Aż w końcu nadszedł czas na ich debiutancki longplay.
   Płyta zaczyna się od swego rodzaju wstępu nazwanego The 1975 w którym wita nas bardzo elektronicznie zmieniony głos, który nie zachęca do słuchania dalszej części płyty. Wstęp jest na początku ciekawy, lecz później nudny i aż trochę uszy bolą słuchając go przez słuchawki. The City jest następnym utworem na płycie, który charakteryzuje się mocną perkusją połączoną z elektroniczną muzyką. 

   W bardzo ciekawy sposób został użyty efekt echa w pierwszej ze zwrotek. Refren jest połączeniem dwóch gatunków – mianowicie popu i rocka. Piosenka ma bardzo chwytliwy tekst, jest bardzo przyjemna i idealnie sprawdziłaby się jako singiel promujący to wydawnictwo. Następna piosenka M.O.N.E.Y jest bardzo chaotyczna. Przypomina mi trochę melodię z gier 8-bitowych kiedy to nie było jeszcze czegoś takiego jak HD czy 3D. Wyróżnia się tym, że w tle za głosem wokalisty jest pełno pogłosów, które sprawiają, że ta piosenka jest dla mnie irytująca. Jedna z gorszych pozycji na tym albumie. Któżby nie lubił od czasu do czasu zjeść Chocolate. Jest to lekka popowo-rockowa piosenka. Subtelność gitary w tej piosence powala na kolana. Ma bardzo chwytliwy i przyjemny tekst. Piosenka zdecydowanie na plus. Ze jednej przyjemności przechodzimy w drugą, mianowicie przed nami utwór Sex

    Został wydany 10 września jako singiel. Charakteryzuje się mocną gitarą, która z czasem może stać się irytująca, na krótszą metę jest do zniesienia. Refren jest o wiele mocniejszy, czuć w nim moc. Ale co najdziwniejsze to to, że piosenka ta nie zwiera w sobie typowej konstrukcji: zwrotka + refren + zwrotka + refren + bridge + refren. Jest stworzona zupełnie odmiennie – musicie ją posłuchać, żeby się o tym przekonać. Talk! – kolejny utwór na płycie – jest piosenką słabą, wykrzyczaną w której czuć zero oryginalności. Możemy słyszeć w kółko frazę ‘Why You Talk So Loud’, a tak naprawdę muzyka na to nie wskazuje. Muzyka jest po prostu nijaka. Po słabym utworze czas na przerwę. Następny wstęp An Encounter, który wprowadza nas w następną część płyty. Trochę futurystyczny i zdecydowanie lepszy od pierwszego The 1975. Kolej na następny singiel z płyty – Heart Out – który został wydany 2 września i który jest jednocześnie jedną z moich ulubionych piosenek na tej płycie. 

    Słychać w niej niezależność – to nie jest miałki pop, którego wszędzie pełno. To jest takie połączenie Katy Perry i Daft Punk – dziwne skojarzenie, ale według mnie oddaje klimat tej piosenki, która jest bardzo chwytliwa i typowo wakacyjna. Settle Down to powrót do wspaniałych lat 80 z połączeniem nowoczesności. Przypomina mi to trochę połączenie początków kariery Kylie Minogue i Madonny. Bardzo intrygująca melodia i łatwa do zapamiętania. Utwór zdecydowanie na plus. Natomiast Robbers jest przykładem połączenia dwóch gatunków muzyki. Klasyczny Rock w połączeniu z popową balladą lat 80. Uwagę zwraca ciekawie zmieniony wokal w zwrotkach. Jedna z perełek na tym albumie. Następna piosenka Girls jest trochę płytka, choć przyjemna do słuchania kiedy chcemy sobie trochę odpocząć. Są to znów szalone lata 80. Gdy zamykam oczy podczas słuchania tej piosenki widzę wybrzeże w Kalifornii po którym jadę wśród palm. Idealna piosenka na wakacyjne podboje. Przed nami ostatni ze wstępów na płycie i najciekawszy. 12 jest bardzo hipnotyzujący i nadawałby się na przerwę w koncercie kiedy artysta np. popija wodę czy się przebiera. Wkraczamy powoli w końcówkę albumu. She Way Out niespecjalnie przypadło mi do gustu. Nie wyróżnia się niczym. Jest nijaka. Jestem w stanie przesłuchać tę piosenkę do końca tylko i wyłącznie dlatego, że wokalista ma brytyjski akcent. Następna piosenka Menswear również należy do tych dziwnych. Pierwsza połowa piosenka to jest sama muzyka, w której wyraźnie przeważa bass. Przychodzi na myśl od razu pytanie czy komuś zabrakło pomysłu na cały tekst. Ale po dłuższym przemyśleniu uważam, że jest to bardzo przyjemny utwór. Pressure jest pierwszy singlem promującym to wydawnictwo. 

    Jest to zdecydowanie utwór na plus i bardzo dobrze, że został wydany jako singiel. Trochę zwariowany refren połączony z nieco spokojniejszą zwrotką tworzą naprawdę bardzo fajną mieszankę. Instrumenty dęte urozmaicają piosenkę w jej drugiej połowie. Ostatni utwór Is There Somebody Who Can Watch You jest prostą balladą opartą tylko i wyłącznie na dźwięku pianina. Do tego głos wokalisty idealnie współgra z pianinem. Myślę, że powinna się znaleźć więcej takich utworów w ich repertuarze. Jest to idealne zakończenie płyty. Perełka!
  Podchodziłem do tej płyty bardzo sceptycznie włączając ją na próbę w programie Spotify. Nie lubię słuchać czegoś w ciemno, ale jako, że nie byłem zmuszony do kupna tej płyty w formie digital to powiedziałem sobie, że najwyżej mi się nie spodoba i nie będę do niej wracał. Włączenie tej płyty to był bardzo dobry wybór. Płyta jest bardzo różnorodna, ciekawa i każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Naprawdę, polecam ją każdemu kto choć trochę lubi posłuchać muzyki alternatywnej.


Moja ocena: 7.5/10

niedziela, 8 września 2013

Nieznana Piosenka [2]: Brandy - Right Here (Departed)

Brandy jest jedną z najbardziej niedocenionych gwiazd amerykańskiego showbusiness’u. Gwiazda R&B wydała w zeszłym roku album Two Eleven, który promowany był TYLKO dwoma singlami. Cofnijmy się jeszcze do albumu na którym znajduje się piosenka o której dzisiaj chce wam powiedzieć, albumu Human wydanego w roku 2008. To właśnie ta piosenka skradła wtedy moje serce. Choć kojarzyłem Brandy z amerykańskiego Idola, gdzie spełniała się jako jurorka, nie zagłębiałem się w jej twórczość ani w to kim tak w ogóle jest. W 2008 roku przeskakując z jednego kanału na drugi trafiłem na francuską stację muzyczną, która puściła ten kawałek. Rozpoznałem ją od razu, a gdy usłyszałem piosenkę w całości to od razu ją pokochałem. Posłuchajcie:


Right Here (Departed), bo tak nazywa się tak piosenka, została napisana i wyprodukowana przez Darkchild’a, który w tym samym roku pomógł stworzyć jeden z hitów Pussycat Dolls When I Grow Up. To właśnie ta mieszanka R&B i Popu miała pomóc Brandy dojść na szczyty i zacząć coś znaczyć w tym biznesie. Niestety to się nie udało. Z jednej strony dobrze, bo dzięki temu nie stała się mainstream'ową gwiazdą chcącą wielkiego sukcesu i pozostała sobą, ale z drugiej strony mało osób zna jej twórczość. 
Ten krótki wpis dedykuje Brandy, ponieważ chce aby choć kilka osób się o niej dowiedziało, bo naprawdę warto zaznajomić się z jej twórczością.

piątek, 6 września 2013

#6 Natalia Kills - Trouble


     Po w miarę udanym debiucie w roku 2011 z albumem Perfectionist, na którym możemy znaleźć taki hit jak Mirrors, Natalia Kills postanowiła nagrać bardziej mroczną i osobistą płytę pokazując fanom swoją historię zanim stała się tym kim jest teraz. Album nagrywany był od kwietnia 2012 roku do lutego roku następnego z udziałem takich producentów jak Jeff Bhasker (‘Girl on Fire’ Alicii Keys, fun. ‘Some Nights’) czy Emile Haynie (‘Born to Die’ Lana Del Rey, Bruno Mars ‘Locked out of Heaven’). Nazwiska producentów i przykłady wyprodukowanych utworów pokazują już na samym początku, że płyta ta nie będzie czymś typowo popowym, lecz będzie czymś innym ale równie przebojowym. Wielkim plusem płyty ‘Trouble’ jest to, że wszystkie teksty zostały głównie napisane przez Natalię Kills co dodaje wielką autentyczność temu wydawnictwu.
     Płyta rozpoczyna się piosenką Television, która na samym początku zawiera także wprowadzenie do płyty – do jej świata, który jest retrospekcją tego co przeszła w dzieciństwie. Po wprowadzeniu słyszymy szybszy i natchniony latami ‘90 bit, który z jednej strony zachęca do potańczenia wraz z nią, ale z drugiej strony aż chce się wsłuchać w tekst by zrozumieć dokładnie jego przesłanie. Styl śpiewu w tym utworze przypomina mi ten, którym posługuje się Gwen Stefani z zespołu No Doubt. Przerażający krzyk jest idealnym zakończeniem tego utworu, by zaraz zaczął się singiel Problem promujący to wydawnictwo, który pokazuje mroczną i ciemną stronę Natalii, która twierdzi, że jest tylko problemem. Doszukać się można w niej jej początków życia w Hollywood, kiedy to było jej cieżko bo nie miała pieniędzy i spała w obskurnym motelu. Co więcej, można tutaj odnaleźć bardzo wyraźny podtekst seksualny do ‘chłopaka występującego w tej piosence’. 

     Trzecim utworem z płyty jest Stop Me, który charakteryzuje się mrocznym i bardzo ciężkim bitem. Momentami śpiew Kills przypomina mi jej mniej znaną koleżankę po fachu Neon Hitch. Jednakże osobisty tekst, który jest w pewnych momentach bardzo kontrowersyjny i intrygujący bridge sprawiają, że trudno zapomnieć o tej piosence. Chce się do niej wracać częściej. W Boy’s Don’t Cry na pierwszy plan wybija się użycie tzw. Clap’u, który jest bardzo głośny ale na szczęście nie irytujący. Wręcz przeciwnie, dodaje tej piosence ‘życia’. Gdy słucham tej piosenki słyszę inspirację muzyką z filmu Dirty Dancing co jest dodatkowym atutem tej piosenki, bo uwielbiam ten film. Ten utwór to chęć nieprzywiązywania się z nikim emocjonalnie, aby, gdy przyjdzie do powiedzenia sobie Goodbye, nie poczuć się zranionym. Carpe Diem – jak to pewien filozof kiedyś powiedział. Daddy’s Girl idealnie spełniłby swoją rolę jako singiel i mam nadzieję, że taką rolę w promowaniu tego krążka otrzyma. Piosenka posiada bardzo chwytliwy tekst, który idealnie sprawdziłby się w komercyjnym świecie. Muzycznie przypomina mi to takie połączenie lekkiego stylu country, lat 90 oraz nowoczesności czego nie możemy znaleźć w kulturze dzisiejszej muzyki popularnej. 

     Następnym singlem promującym wydawnictwo jest piosenka Saturday Night, które doczekało się ciekawego teledysku pokazujący przemoc domową. Ojciec wykorzystujący swoją przewagę fizyczną nad swoją żoną i dziecko [Natalia], które to wszystko widzi i żyje z nimi pod jednym dachem. Piosenka charakteryzuje się prostym, aczkolwiek mocnym bitem który podkreśla emocje, które są przekazywane przez tę piosenkę. O piosence Devil’s Don’t Fly nie będę wiele pisał, ponieważ jest niesamowitym utworem elektronicznym, który charakteryzuje się intrygującą muzyką wzmocnioną i ożywioną przepiękną perkusją. Po prostu polecamOut of Time jest drugim singlem promującym tę płytę, udostępnionym na iTunes do pobrania za darmo. Piosenka jest w pewnym sensie powrotem do końcówki lat 80. I znów nietrudno o połączenie tego z filmem Dirty Dancing – idealnie pasowałaby do soundtracku tego filmu. Co więcej, ‘żywe’ instrumenty takie jak perkusja dodają niesamowitej magii tej piosence, która jest jedną z nielicznych wolniejszych na tej płycie. Wokalnie Natalia świetnie poradziła sobie przy tej piosence i na pewno do niej będę wracał. Controversy został wydany jako promocyjny singiel jeszcze w roku 2012. Śmiem twierdzić, iż jest to jedna z najdziwniejszych piosenek na płycie, ale w tym pozytywnym znaczeniu tego słowa. Przypomina mi trochę styl Lady Gagi z czasów The Fame, a zwrotki które są w pewnym rodzaju wymienianką różnych rzeczy, przypominają mi bridge z piosenki Vogue, Madonny. Tekst jest przepełniony wulgarnością, jednocześnie będąc bardzo prostym, natomiast bit jest bardzo nowoczesny co stwarza świetną atmosferę tej piosence. 

     Rabbit Hole znów przypomina nam Gwen Stefani oraz w refrenie słychać Britney Spears. To niecodziennie spotkać artystkę, która potrafi się wcielić w tak wiele głosów. Tak jak i cała płyta, ta piosenka jest bardzo mroczna, ale nie tylko. Jest dzika, szalona, przepełniona seksualnością.  Prostym bitem lecz nadal w ciemnych barwach piosenkarka przedstawia nam utwór Watching You. Miłość nie jest uczuciem, którego idzie się tak łatwo wyzbyć z siebie. Czasami zamienia się w zło, kiedy to nie jesteśmy w stanie pozwolić drugiej osobie odejść i tą osobę prześladujemy. Piosenka przyjemna – do której chce się wracać. Marlboro Lights to ballada, która jest najwolniejszą piosenką na płycie. Pianino, głos Natalii (w niektórych momentach przypominający Miley Cyrus) i prosta ale przyciągająca melodia tworzą coś wspaniałego. Idealna piosenka na singiel. Kończymy słuchanie płyty piosenką Trouble w której trochę słyszę Coldplay – choć im dłużej ją słucham, tym mniej tego słyszę. Mocna gitara stwarza mroczną atmosferę, lecz podkład jest taki jakby radosny, momentami psychodeliczny. Ból ukryty za uśmiechem – tak możemy to podsumować. Muszę powiedzieć, że jest to idealna piosenka na zakończenie płyty.
     Zdecydowanie jest to jedna z lepszych płyt, które wyszły w tym roku. Prawdziwość tekstów, zupelnie odbiegająca od komercyjności muzyka i głos Natalii Kills tworzą coś do czego chce się wracać częściej niż tylko ten jeden raz po premierze płyty. Według mnie jest to płyta bardziej przemyślana niż jej poprzednik, ale związane jest z tym też to, że to są wspomnienia Natalii, które do łatwych nie należą. Ona to czuje i przekazuje w nich swoje emocje, a tego jeszcze w tym roku aż tak bardzo nie czułem w żadnej z wydanych płyt. Z całego serca polecam wszystkim ten album bo naprawdę warto!


Moja Ocena: 10/10

czwartek, 5 września 2013

#5 Christina Aguilera - Lotus



     Christina Aguilera już w roku 2010 powiedziała, że pracuje nad następcą BIONICA. Media od tego czasu wiele spekulowały na temat tego albumu, lecz żadna z ich informacji nie była prawdziwa. Pod koniec 2011 roku Aguilera powiedziała w jednym z wywiadów, że będzie to album bardzo personalny o wszystkim tym co przeżyła od czasu wydania poprzedniego albumu. 12 września 2012 roku poprzez portal społecznościowy Twitter wokalistka oznajmiła, że album będzie nazywał się LOTUS. Płyta została wydana 13 listopada, jednakże wszyscy znali utwory wcześniej gdyż przeciekła do internetu tydzień wcześniej.
     Płyta rozpoczyna się od wprowadzenia nas w świat, który powstał podczas tworzenia płyt. Lotus Intro pokazuje nam, że jest to dopiero początek, a Lotus będzie nadal rosnął. Po tytule moglibyśmy się spodziewać czegoś co przypominałoby wprowadzenia do utworów, które mogliśmy znaleźć na poprzedniej płycie Christiny, jednakże nic bardziej mylnego. Jest to pełnowartościowa piosenka o prostym, lecz mocnym bicie. Army of Me przypomina mi w przesłaniu jeden z największych hitów Aguilery – Fighter. Mocny, agresywny i znakomicie zaśpiewany utwór wypełniony jest po brzegi siłą. Teraz ma więcej ‘twarzy’ – jest mądrzejsza i silniejsza co daje jej przewagę. Utwór zdecydowanie na wielki plus. Red Hot Kinda Love jest jedną z kilku piosenek na tej płycie, które niosą ze sobą temat miłości. Elektroniczna, lekka i typowo wakacyjna – takie przymiotniki przychodzą mi do głowy gdy słucham tego utworu. Jedynym jego minusem jest kilka razy pojawiający się w tle głos faceta, który śpiewa ‘no no no’, które według mnie w ogóle nie pasuje do piosenki – zbędny dodatek. Make the World Move został nagrany przy współpracy z kolegą z planu The Voice, Cee Lo Greenem. Pojawia się tam raczej jako chórek, ponieważ całość śpiewana jest przez Christinę. Na początku piosenka ta mnie irytowała, nie należy do tych prostych i łatwych do polubienia, potrzeba czasu aby się do niej przekonać. Teraz nie wyobrażam sobie albumu bez tej piosenki. Czas na pierwszy singiel z płyty, który z przyczyn niewiadomych nie przyjął się na rynku komercyjnym. Your Body jest typową piosenką elektroniczną jakich teraz wiele w kulturze popularnej, więc może to była słabość tego utworu – nie było dla niego miejsca. Jeszcze przed wydaniem tego singla, krążyła w internecie nieocenzurowana wersja w której zamiast czasownika LOVE występował czasownik FUCK. Wokal Aguilery to wielka zaleta tego utworu bez którego nie miałby w sobie tej siły, która z niego emanuje. Let There Be Love doczekało się teledysku specjalnie nagranego dla fanów. Czysto elektroniczna piosenka do której aż same nogi rwą się do tańca. Podoba mi się to jaki przekaz chciała osiągnąc pisząc tę piosenkę – chciała równości, bo każdy zasługuje na to by kochać i móc być kochanym! Sing For Me jest wyznaniem w którym dowiadujemy się od wokalitski, że śpiewa ona po to aby zabić ból, śpiewa nie po to by świat mógł ją oceniać, śpiewa dla siebie bo to czuje. Przepiękna elektroniczna ballada, która spodoba się niejednemu. Następna piosenka została napisana we współpracy z jedną najbardziej rozchwytywanych tekściarek w tej chwili Sią Furler. Blank Page jest przepiękną balladą w której głos Christiny i dźwięk pianina łączą się tworząc coś niezwykłego, coś czego brakuje dzisiaj na rynku muzycznym – prawdziwości. Dziś w świecie poprawianych komputerowo poprawianych głosów trudno domyśleć się jaki ten głos jest naprawdę. W tym przypadku Christina pokazuje nam z każdym swoim występem, że jej głos jest taki na żywo. Nawet gdy jest przeziębiona potrafi bardzo dobrze sobie poradzić: 

     Znów czeka nas mocna piosenka w której Christina chce pokoju w miłości. Bardzo podoba mi się użycie bebnów w Cease Fire, które dodają jej jeszcze większej mocy. Around the World jest kolejną piosenką przez którą Aguilera chce rozprzestrzenić miłość na całym świecie. Jest takim przystankiem na płycie pomiędzy piosenkami nieco balladowymi – jest swego rodzaju ‘rozrusznikiem płyty’, co mi się bardzo podoba. Circles to kolejna nietypowa piosenka na płycie w której można się od razu zakochać albo od razu ją znienawidzić. Zaśpiewana w ‘bitchowym’ i próżnym stylu, który jest nawiązaniem do poprzedniej płyty BIONIC. Best of Me jest to ostatnia mocniejsza ballada na płycie w wersji standardowej i wspomagana jest gitarą akustyczną oraz skrzypcami. Piosenka napisana dla hejterów, którzy myślą, że ona jest ze stali i nic ją to nie boli. Boli, lecz ona i tak powstanie, a oni nigdy nie zobaczą jej w najlepszej odsłonie, bo oni i tak nadal będą zamknięci w swoim świecie niedostrzegając dobra, które jest w ludziach. Taka jest moja teoria na temat tej piosenki. Just a Fool jest kolejną piosenką nagraną we współpracy z kolegą-jurorem z The Voice, a mianowicie z Blakiem Sheltonem, który śpiewa Country. Co powstaje z połączenia dwóch różnych gatunków muzyki? Coś o czym nie da się zapomnieć, bo piosenka jest mega chwytliwa i dlatego została wybrana na drugi i niestety ostatni singiel z płyty niedoczekując się nawet teledysku. A szkoda, bo piosenka miała bardzo wielki potencjał, który został zaprzepaszczony. Przechodzimy teraz w wersję deluxe, która zaczyna się od ballady Light Up the Sky, która muzycznie podobna jest do Cease Fire. Mocne, ale intrygujące wyznanie miłości. Empty Words jest drugą z 3 nowych piosenek na wersji deluxe. Znów waleczna Christina, lecz teraz w bardziej łagodnym wydaniu. Ludzie mogą mówić o niej co chcą, lecz dla niej są to tylko puste słowa. Może kiedyś dla niej było to trudne do zrozumienia, lecz tym razem tak jest i nie przejmuje się niczmy bo kocha siebie, a to jest najważniejsza ale i zarazem najtrudniejsza część tego. Lekka piosenka z mocnym i dobitnym przesłaniem – najprzyjemniejsza pozycja na tej wersji. Przechodzimy znów w świat bycia wulgarną osobą tak jak to się działo na BIONIC z piosenką Shut Up. B-I-T-C-H – tak mogę skomentować tę piosenką. Ale przez tą piosenkę przechodzi uczucie nie przejmowania się niczym, po prostu bycie sobą. Piosenka, która została napisana dla zabawy muzyką, muzycznie podobna do Red Hot Kinda Love. Ostatnim zamykającym wersję deluxe utworem jest remiks Your Body stworzony przez Martina Garrixa. Nie przepadam za remiksami, ale muszę stwierdzić, że ten jest niczego sobie i porywa do tańca. Na pewno wykorzystam go kiedyś na jakiejś domówce, ale imprezie którą będę organizował.

     Podsumowując muszę stwierdzić, że płyta jest nagrana na bardzo wysokim poziomie i ma wielki potencjał, który niestety został zaprzepaszczony wraz z końcem promocji tego krążka. Być może wydanie innego singla promującego to wydawnictwo zmieniło by jego historię w świecie komercyjnym na bardziej pozytywną. Głos Christiny jak zwykle został ukazany na najwyższym poziomie. Niektórzy mogą stwierdzić, że album został ‘wykrzyczany’, ale według mnie nie – jej głos ma taką siłę przez którą przekazuje emocje. Gęsia skórka gwarantowana w wielu momentach na płycie. Recenzja ta przechodzi do historii mojego bloga jako pierwsza płyta oceniona przeze mnie na najwyższą z możliwych ocen.


Moja Ocena: 10/10