niedziela, 28 września 2014

#24 Rihanna - Loud (2010)

Powoli zbliżamy się do nowej ery w karierze muzycznej Rihanny - jednej z największych gwiazd światowego popu. W sieci co rusz pojawiają się zdjęcia na których widzimy jak artystka wchodzi lub opuszcza studia nagraniowe oraz zdjęcia z tekściarzami i producentami muzycznymi. Jednak nikt nie wie jeszcze kiedy nastąpi premiera nowego materiału i kiedy rozpocznie się era R8. Aby umilić Wam czekanie na nową erę po krótce chciałbym zrecenzować jej trzy ostatnie albumy (tj. Loud, Talk That Talk oraz Unapologetic). Są to albumy, które zna każdy miłośnik muzyki pop; z których pochodzą takie hity jak Only Girl (In The World), We Found Love czy Diamonds. Dzisiaj pojawia się recenzja Loud'u, w środę (tj. 1 października) Talk That Talk, a w niedzielę (tj. 5 października) pojawi się recenzja Unapologetic.

LOUD

Album Loud nagrywany był od lutego do sierpnia 2010 roku (czyli w trakcie trasy koncertowej promującej jej poprzedni album Rated R i nagrywania filmu Battleship), by mieć swoją premierę 10 listopada tego samego roku. Podczas nagrywania albumu Rihanna współpracowała z takimi ludźmi jak Ester Dean, Alex Da Kid czy StarGate. Ludzi było o wiele więcej, ale jak widać po tych trzech nazwiskach sukces był gwarantowany. Na poprzedniej płycie Rihanna była bardziej mroczna, dojrzalsza i wściekła, co było spowodowane jej problemami z Chrisem Brownem. Z Loud'em chciała pójść w zupełnie innym kierunku - bardziej luźnym, radosnym i ciepłym. Muszę powiedzieć, że jej się to udało.


Kto nie zna mocno seksualnego S&M, w którym artystka pokazuje swoją siłę i dominacje. Miłosne, lekkie i mega chwytliwe What's My Name? nagrane we współpracy z Drake'm to kolejny hit z płyty. Wznieśmy toast przy Cheers (Drink To That), które jest jakby takie zaśpiewane od niechcenia, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest to luźna i przyjemna w odbiorze kompozycja. Ciekawe i proste Fading zaczyna się bardzo delikatnie, trochę orkiestrowo by przejść w elektroniczny delikatny bit. I znów czas na kolejny 'bangerz' z tej płyty - mianowicie Only Girl (In The World), które zna każdy! Jest to bardzo elektroniczna, chwytliwa i imprezowa piosenka, w której refren został tak stworzony aby ludzie nie mieli problemu z zapamiętaniem i podśpiewywaniem go podczas koncertów. 

Czas na zwolnienie tempa i wsłuchanie się w piosenkę Califronia King Bed, która była nam serwowana z każdej strony podczas kampanii promocyjnej Nivea (według mnie w ogóle się nie nadawała do tej roli, bo jest zupełnie o czymś innym, ale mniejsza z tym). Delikatna, nie-elektroniczna, niebanalna, piękna. Słychać wyraźnie 'żywe' isntrumenty (pianino, gitary elektroniczne), a Rihanna czaruje swoim głosem. Co to by była za płyta bez przynajmniej jednej piosenki w stylu reggae, a na tej płycie jest to Man Down, które również zostało wybrane jako singiel promujący płytę. Bardziej mroczna strona płyty, w której Rihanna wyznaje, że zabiła mężczyznę, choć nie chciała. Raining Man nagrane we współpracy z Nicki Minaj jest zwariowane i inne, a Nicki idealnie dopełnia całość tej piosenki (bez niej nie byłoby już to samo). Czasami wszystko w związku potrafi się skomplikować o czym Riri śpiewa w następnym utworze, którym jest Complicated. Nie jest to moja ulubiona piosenka z tej płyty, trochę brzmi jak 'dopełniacz', ale I'm fine with it. Do najgorszych nie należy. Skin powinno zostać singlem, ponieważ jest mega kontrowersyjne, seksualne i nagie. Uwielbiam melodię, która sprawia, że mam ciarki na całym ciele! Jedna z najlepszych kompozycji na Loud'zie. A do tego wokal Rihanny pokazany z najlepszej strony. Usłyszenie tego na żywo podczas koncertu w Łodzi było dla mnie znakomitym przeżyciem! :) I ostatnia kompozycja na płycie Love The Way You Lie (Part II) nagrana we współpracy z Eminemem, po ogromnym sukcesie części pierwszej, która znalazła się na płycie Recovery Eminema. Nie muszę opisywać nikomu tej przepięknej piosenki opowiadającej o toksycznym związku, ponieważ każdy ją zna. A wielu może się z nią utożsamiać. 

Podsumowując, jest to znakomity album popowy, który złożony jest na piosenki z góry 'skazane' na sukces. Rihanna wie jak dobierać sobie współpracowników, aby na albumie znalazły się potencjalne hity, które przy dobrej promocji będą zajmować pierwsze miejsca list przebojów przez wiele tygodni. Połączenie talentu i świetnych melodii z charakterystycznym, niecodziennym wokalem stworzyło niesamowitą dawkę energii i zabawy dla słuchaczy. Riri oby tak dalej! 

Moja Ocena:
9,5/10

6 komentarzy:

  1. Ja akurat za tą płytą RiRi nie przepadam i nisko znajduje się w moim rankingu jej albumów. Skin jest bardzo zmysłowe i świetne. Ale moim faworytem z Loud jest zdecydowanie Man Down.

    www.POUR-THE-MUSIC.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, album pod względem komercyjnym całkowicie udany. Dobry pop i tyle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ten krążek Rihanny
    PS:Vanessa w Los Angeles-zapraszam na NN
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Wśród singli z tego albumu najbardziej podobało mi się "Man Down". Do tej pory przesłuchałam tylko jeden album Rihanny - "Good Girl Gone Bad". Muszę kiedyś nadrobić zaległości. :)
    Pozdrawiam [wildflowers.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń