niedziela, 18 sierpnia 2013

#2 fun. - Some Nights


     Tematem dzisiejszej recenzji jest płyta zespołu, którego przez długi okres czasu omijałem szerokim łukiem. Popularność ich najbardziej znanego przeboju odrzucała mnie i drażniła. Wszyscy słuchali We Are Young, wszystkim się to podobało – tylko ja, jako jeden z nielicznych, twierdziłem, że ta piosenka nie jest idealna, nie jest przebojowa i nie nadaje się do słuchania na dłuższy okres czasu. Zakupiłem tę płytę w formie digital na początku tego roku, lecz nie miałem czasu jej przesłuchać. Byłem ciekawy, ale nie mogłem przezwyciężyć swojej niechęci - do czasu, aż dorwałem tę płytę w promocji za 19.99 i do tego były dorzucone dwie inne płyty jako gratisy. Zdecydowałem się na zakup i wiedziałem, że zrecenzuje tę płytę dla was.
     Płyta zaczyna się od wstępu, który od razu przypomina legendarny zespół Queen. Dzięki chórkom, które zostały dodane by uzupełnić wokal Nate'a Ruessa, przenosimy się w świat opery. Czerwone kurtyny, duża, drewniana scena, a na niej Nate, który wprowadza nas w ich świat muzyki. Tak czuję się podczas słuchania tego wprowadzenia. Idealnie wpasowane oklaski pod koniec utworu są wspaniałym dopełnieniem, ale zarazem rozpoczęciem podróży, która będzie dane nam doświadczyć słuchając tej płyty.

     Przechodzimy teraz do piosenki tytułowej, czyli Some Nights. What do I stand for? Takie pytanie zadaje wokalista. Idealna piosenka radiowa, która została wydana jako drugi singiel i poradziła sobie w radiach na całym świecie znakomicie, choć nie przebiła sukcesu poprzedniego singla. Piosenka jest muzycznym eksperymentem. Słyszymy żywe instrumenty połączone z Vocoderem, który został rozsławiony przez Will.I.Am’a. Jednak to nie jest aż taki zły zabieg w użyciu tego instrumentu – dzięki niemu utwór stał się bardziej różnorodny, elektroniczny i przyjemny do ucha, ponieważ został on tylko użyty w kilku momentach, a prawdziwy głos Nate’a jest praktycznie w całości zachowany.

     Kto by nie znał kolejnej piosenki z repertuaru fun.? To dzięki tej piosence stali się sławni na całym świecie. Nagrana w duecie z Janelle Monae piosenka We Are Young królowała w każdej stacji muzycznej na całym świecie. Jednak ja na początku byłem bardzo negatywnie nastawiony do tej piosenki. Byłem jednym z nielicznych, którzy tej piosenki nie pokochali, wręcz nienawidzili. Jednak teraz, gdy słucham jej po raz enty, stwierdzam, że jest to bardzo fajna piosenka – inna niż to co jest puszczane w radiach, ale dzięki temu jest intrygująca. Zaskakuje – na początku zaczyna się w szybszym tempie, by podczas refrenu zwolnić. TONIIIIIIIIGHT – WEEEEE ARE YOUUUUUNG! To właśnie ten moment jest bardzo chwytliwy, idealny do radia. Śpiew Janelle dodatkowo umila czas spędzony z tą piosenką.

     Pozostajemy dalej w zwolnionym tempie – ballada Carry On wita nas samym pianinem, gitarą i głosem Nate’a, by później stać się szybszą, bardziej zwariowaną i pełną energii. Gitara elektroniczna użyta w bridge’u idealnie dopełnia całość. Piosenka idealna do radia, z chwytliwym refrenem, była 3 singlem z płyty.

     W następnej piosence zespół twierdzi, że It Gets Better. Piosenka elektroniczno-żywa. Słyszymy żywe instrumenty, ale też elektronikę. Pogłos wokalu Nate’a znów przypomina Queen’ów. Być może piosenka była inspirowana ich twórczością. Słyszę również podobieństwo do Paramore z czasów Brand New Eyes, ale tylko w kilku momentach. Piosenka bardzo energiczna i pozytywna. Aż wierzę im, że It Gets Better!

      Ostatni singiel z płyty, Why Am I the One? to znów wolniejsza ballada pokazująca różne oblicza głosu głównego wokalisty, niczym Jessie J ze swoim charakterystycznym głosem. Jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych piosenek z tej płyty. Wolna, ale subtelna, dziwna, ale ciekawa, a co najważniejsze porywająca do śpiewania z nim. I jesteśmy w połowie naszej podróży – zakończenie piosenki nam to pokazuje.

     Jesteśmy teraz All Alone, wchodzimy w trochę inny świat, ale dalej popowo-rockowy. Piosenka idealna do pobujania się na ich koncercie, muzyka wprawia człowieka w pozytywny nastrój. Wstęp i zakończenie piosenki znów wskazuje na inspirację twórczością zespołu Queen.

     All Alright, następna ballada na płycie. Przez całą piosenkę słyszymy ludzi, którzy zostali dodani specjalnie, by dodać uroku tej piosence. Jest to ukłon zespołu w stronę fanów, bo na scenie czują się znakomicie i uwielbiają ich słyszeć podczas koncertów. Piosenka utrzymana jest w smutnym tonie, po utracie przyjaciół. Główny bohater traci wiarę w to, że znajdzie kogoś kto zostanie w jego zyciu na zawsze:  But I came back with the belief that everyone I love is gonna leave me.

     Jesteśmy już jedną nogą na końcu albumu. One Foot, bo tak nazywa się dziewiąta piosenka na trackliście Some Nights, zaskakuje nas powtarzającą się melodią, która albo się od razu kocha, albo nienawidzi. Na dłuższą metę może stać się irytująca. Ja jednakże cenię ten utwór – jest inny od tego co możemy usłyszeć w stacjach muzycznych. Co prawda, jest dziwny – powtarzający się, ale przerywnik jakby wyrwany z piosenki We Are Young jeszcze bardziej łączy całą płytę w jedność.

     Przechodzimy do następnej i zarazem najdłuższej piosenki Stars. Znów możemy usłyszeć ludzi, oklaski – tak samo jak na All Right, lecz tym razem piosenka jest bardziej pozytywna, taneczna – w stylu Beatlesów przez chwilę, by znów przypominać Queenów. Tym razem został użyty w bardzo dużej ilości Autotune, który niestety niszczy trochę tę kompozycję. Jest to najmniej lubiana piosenka przeze mnie na tej płycie.

     fun. nie chce się z nami jeszcze żegnać, dali bonus w postaci piosenki Out On the Town, która jest jak wisienka na torcie. Idealna piosenka na zakończenie płyty – żywe instrumenty, czysty wokal Nate’a. Piosenka w stylu nowego wizerunku Bruno Marsa, lecz to zupełnie inna osoba. Perkusja i gitary dają temu utworowi bardzo pozytywnej energii – aż chce się tę piosenkę włączyć ponownie, i znów, i znów i znów.

     Podsumowując, nie sposób nie wspomnieć, że na początku byłem bardzo negatywnie nastawiony do tego zespołu. Już od dawna miałem tę płytę zakupioną w formie digital, by się z nią zapoznać. Ostatnio udało mi się ją dorwać w bardzo niskiej cenie, więc dzień później wraz z przyjacielem zabraliśmy się do przesłuchania tej płyty. Na plus tej płyty przemawia oryginalność, ale zarazem i inspiracja zespołem Queen. Podziwiam również głos głównego wokalisty, Nate’a, który w wielu momentach zaskoczył mnie pozytywnie. Minusem tej płyty jest jedna piosenka która niespecjalnie przypadła mi do gustu – All Right. Minusem mógłbym też nazwać użycie Vocodera oraz Autotune’a, ale rozumiem, że był to zabieg niezbędny. Na szczęście, nie został on użyty za często i nie przeszkadza to w słuchaniu tej płyty. Moja opinia na temat tej płyty mnie zaskoczyła – myślałem, że będzie kiepska, a okazuje się, że jest bardzo dobra.

                
MOJA OCENA: 9/10

7 komentarzy:

  1. "All Alright" nie "All Right" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wdał się mały błąd, dziękuję za czujne przeczytanie recenzji :)

      Usuń
  2. We are young - kocham wielbię, kocham <3 Jeden z moich hitów 2012 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja na początku za tym nie przepadałem :D ale cała płyta jest świeeeetna! :D nawet We Are Young :D

      Usuń
  3. Mam pytanie, gdzie udało Ci się kupić SN za 19,99? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W poznańskim Saturnie. Ja kupiłem w zestawie: SN + 2 inne płyty za 19.99. A normalna cena tej płyty tam to 24.99 :) więc tylko 5 złotych drożej.

      Usuń
    2. Kurcze, ja niedawno kupiłam na Allegro za 35 zł z przesyłką i myślałam że jest to okazyjna cena :D

      Usuń