wtorek, 27 sierpnia 2013

#4 Miley Cyrus - Can't Be Tamed

   
     Niegdyś Hannah Montana, teraz już kobieta, która za kilka miesięcy skończy 21 lat, które w jej kraju jest magiczną liczbą, bowiem oznacza bycie pełnoletnim. She can’t stop, she will do whatever she wants to – taka jest Miley dzisiaj, ale w roku 2010 mogliśmy powoli zacząć oglądać tę przemianę na płycie Can’t Be Tamed. Nie każdy pamięta teledyski do singli w których Miley stała się bardziej odważniejszą, śmiałą i pokazującą swoje kobiece wdzięki, lecz poniekąd nieco agresywną dziewczyną. Przy produkcji albumu pomagał w głównej mierze zespół Rock Mafia oraz John Shanks. Najważniejszym atutem tej płyty jest zaangażowanie Miley w ten projekt. Była główną twórczynią tekstów jedenastu z dwunastu utworów na płycie. Po takim wprowadzeniu nie zostaje mi nic innego jak zaprosić was do przeczytania mojej recenzji na temat tego wydawnictwa.

     Muzyczną podróż z nieoswojoną Miley zaczynamy od spaceru, który został nazwany wolnościowym. Liberty Wall wprowadza nas w nowy świat Miley, w którym mamy robić to do czego zostaliśmy stworzeni jednocześnie nie zważając na hejterów. Piosenki z bardzo walecznym tekstem, ciekawie zaśpiewana i bardzo intrygująca. Who Owns My Heart jest drugą piosenką na płycie. Elektroniczna i mroczna – takie przymiotniki przychodzą do głowy podczas słuchania tego utworu. Miley zastanawia się kto jest właścicielem jej serca – miłość czy sztuka. Idealna piosenka do klubu. Pozostając nadal w ciemnej stronie elektronicznego popu, Miley twierdzi, że nie może zostać oswojona, ale również nie może być za to oskarżana – ona po prostu taka jest. Can't Be Tamed to w pewnym sensie manifest tego, że chce teraz robić wszystko po swojemu. Powoli staje się dorosłą kobietą, która chce decydować o swoim jestestwie. Znakomicie wykonany cover Every Rose Has Its Thorn, który w oryginale śpiewa zespół Poison, rozpoczyna nieco spokojniejszą i jaśniejszą część albumu. Two More Lonely People jest piosenką czysto popową, która sprawdziłaby się w okresie wakacyjnym. Widać, że Miley eksperymentując z dźwiękiem szuka swojej ścieżki w muzyce po której chce dążyć. Balladowy utwór przywracający choć odrobinę i na chwilę ‘starą’ Miley czyli Forgiveness and Love nie należy do tych moich ulubionych. Nużący na dłuższy okres czasu, zaskakujący pod koniec kiedy na chwile przechodzi w szybszy rytm, trochę przekrzyczany. Zdecydowanie na plus muszę zaliczyć nastepny utwór z tracklisty czyli Permanent December. Lekki elektroniczny bit który przenosi nas, wbrew tytułowi, na słoneczną plażę. Tak przynajmniej ja czuję tą piosenkę. Minusami jest to, że głos Miley został zdecyodwanie za bardzo zmieniony komputerowo oraz to, że bardzo przypomina TIK TOK Ke$hy (podczas zwrotek). Stay jest jedną z tych ballad na płycie, które mogę słuchać bez przerwy. I nie chodzi tutaj o piosenkę Rihanny, bo nie o niej tutaj mowa. Słuchając tej piosenki ciarki na plecach gwarantowane. Bit jest świeży, lekki, ale niosący emocje, które Miley idealnie przekazuje podczas śpiewania jej. Scars bardzo przypomina nam nieco bardziej Miley z płyty Breakaway kiedy jej atutem były rockowe piosenki. Teraz postanowiła Rock połączyć z odrobiną elektroniki co wyszło jej bardzo dobrze. Utwór jest znakomitym ‘dawaczem poweru’. Take Me Along jest nastepną piosenką, do której chce się wracać. Połączenie soft-rocka z pianinem i gitarą klasyczną z unikalnym głosem Miley sprawia, że bujam się w rytm tej piosenki. Dzięki uniwersalnemu przesłaniu każdy może utożsamić się z tą piosenką. Nikt nie chciałby być sterowany jak Robot, który potrzebuje specjalnego oprogramowania. Miley znów chce poczuć się wolna by mogła zacząć czuć. Chce uwolnić się z tych sznurów, które ją przetrzymują. Piosenką kończącą krążek Can’t Be Tamed jest My Heart Beats For Love. Miłość jest tą najważniejszą wartością dla której wokalistka żyje i czeka na spotkanie jej na swojej drodze życia. Zdecydowanie ta piosenka jest zaletą tego utworu. Jest bardzo przyjemna dla ucha i co najważniejsze nie jest przekrzyczana, jest w miarę subtelna.

     Podsumowując, trzeci album Miley Cyrus jest wczesną fazą przeistaczania się z miłej dziewczynki Disneya w dojrzałą kobietę, która wie czego chce. Nie che być już więcej sterem – chce móc decydować sama o sobie, bo ma tylko jedno życie, które zostało jej dane. Album zdecydowanie ma więcej plusów aniżeli minusów i jest jak na razie najlepszym wydawnictwem w jej karierze. Nie mogę doczekać się co przyniesie nam z następczynią zatytułowaną BANGERZ

Moja Ocena: 7/10

6 komentarzy:

  1. Do dzisiaj lubię ,,Can't Be Tamed". Bardzo podobał mi się teledysk do tego utworu i naprawdę żałuję, że Miley tak się zmieniła.
    ,,Who Own My Heart" też było niezłe. Reszty nie znam.
    Jej nowe piosenki różnią się od tych z tej płyty. Niby są fajne, ale nie podoba mi się jej nowy wizerunek sceniczny i przez to jestem do jej twórczości coraz bardziej negatywnie nastawiona. Szkoda, szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najnowszym singlem 'Wrecking Ball' pokazała coś więcej niż tylko imprezowy styl albumu. Ciekawe czy będzie pół na pół czy jednak to będzie taki imprezowy album xD

      Usuń
  2. Znam tylko tytułowy singiel i reszty raczej nie przesłucham, bo sukcesywnie odchodzę od takich klimatów - nowe dzieło mnie nie interesuje przez jej wulgaryzm i raczej nigdy nie sięgnę po jej twórczość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam 'Wrecking Ball' - najnowszy singiel Miley w zupełnie innej odsłonie :)

      Usuń
  3. Pomimo, że za sama wokalistką nie przepadam (chociaż mam sentyment do młodziutkiej Miley za czasów Hanny) to płyta przyzwoita. Kilka udanych singli się znalazło. Boje się co nowego zaprezentuje nam na nowej płycie panna Cyrus. Wyczuwam, że bedzie to coś bardzo wulgarnego, niesmacznego, w stylu Rihanny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja lubię wulgarną Riri <3 zwłaszcza widzieć ją na scenie, bawiąc się razem z nią :D

      Usuń