Nieśmiertelna – tak mogę opisać
Cher w jednym słowie. W każdej dekadzie od początku swojej kariery single,
które każdy zna (Bang Bang (My Baby Shot Me Down), Dark Lady, If I Could Turn
Back Time, Believe, The Music’s No Good Without You czy najnowszy Woman’s
World). Od 2011 roku zapowiadała powrót na scenę muzyczną z nowym materiałem, z
nowymi przebojami, jednakże z tym samym, głębokim, zapadającym w pamięć i
charakterystycznym głosem. Na twitterze zapowiadała duet z Lady Gagą, który
ostatecznie nie znalazł się na albumie. P!nk napisała dwa utwory na krążek (I
Walk Alone oraz Lie To Mie). Nowy album zatytułowany Closer to the Truth
wyszedł we wrześniu 2013 rok, a pierwszy singiel Woman’s World swoją oficjalną
premierę radiową miał 18 czerwca. Przypomnieć należy o tym iż pod koniec 2012
roku z okazji Święta Dziękczynienia (a tak naprawdę wycieku utworu), Cher
opublikowała go na swojej stronie internetowej.
niedziela, 22 grudnia 2013
czwartek, 14 listopada 2013
#12 Lady Gaga - ARTPOP
Po sukcesie debiutanckiego albumu The Fame, jego reedycji The Fame Monster, Gaga wydała album Born This Way, który różnił się brzmieniem od jego poprzedników. To było powodem kiepskiego sukcesu komercyjnego w świecie muzycznym. Gaga się nie poddała i szybko zaczęła pracować nad następcą. 8 czerwca 2012 ogłosiła oficjalnie, że pracuje nad nowym materiałem, a 2 miesiące później poznaliśmy tytuł albumu. ARTPOP. Tytuł wzbudził ciekawość. Narodziły się pytania: jaki Gaga obejmie kierunek z nową płytą i jakie brzmienia wykorzysta. Byłem pewien jednego, że Lady Gaga będzie bardzo zaangażowana w tworzenie tego krążka i się nie myliłem. Wszystkie utwory na Artpop zostały napisane przez nią, a nad produkcją poszczególnych utworów czuwali: DJ White Shadow, RedOne, Zedd, Madeon, David Guetta i Will.I.Am. 12 sierpnia poznaliśmy pierwszy singiel Applause, którego pokochały miliony. A jak płyta prezentuje się w całości?
niedziela, 20 października 2013
#11 Red Lips - To Co Nam Było
Z góry mówię, że nie przepadam za polską muzyką rozrywkową. Jest dla mnie zbyt mało ambitna i opierająca się tylko i wyłącznie na jednym schemacie. Dlatego gdy wyszedł pierwszy singiel zespołu Red Lips od razu usłyszałem podobieństwo do jednej z niewielu polskich artystek, która przypadła mi do gustu - mianowicie do Eweliny Lisowskiej. Nie chciałem słuchać tej piosenki, irytowało mnie to podobieństwo i nie wgłębiałem się w twórczość tego zespołu. Po prostu, przechodziłem jak najdalej od nich. Do czasu. Do czasu, aż wygrałem płytę Red Lips w konkursie. Na początku byłem zaskoczony, że akurat to tę płytę wygrałem - płytę, którą - jak myślałem - przesłucham tylko raz i więcej do niej nie wrócę. Jakież to mylne moje myślenie.
sobota, 19 października 2013
czwartek, 17 października 2013
#10 Miley Cyrus - Bangerz
Miley Cyrus kiedyś ‘ukrywała’
swoją tożsamość w serialu Hannah Montana. Była grzeczną dziewczynką, która śpiewała
piosenki o młodzieńczej miłości i rozstaniach z nią związanych. Ale ta
dziewczynka już zniknęła. Jej już nie ma. W zamian za nią dane jest nam
obserwować kobietę wchodzącą w życie dorosłej osoby. Szuka swojej drogi, po
której chce dążyć. Wzbudza kontrowersje, ale o to jej tak naprawdę chodzi.
Próbuje być taka jak jej koleżanki po fachu – Rihanna, Lady Gaga czy Katy
Perry. Na dobre chce się odciąć od wizerunku grzecznej dziewczynki Disneya.
Według mnie jest to bardzo dobre posunięcie. Jeśli czuje, że to jest to, co ją
uszczęśliwia – niech robi to dalej. Do odważnych świat należy. Już na jej
poprzedniej płycie słychać było próbę odcięcia się od tego. Ale nie było
jeszcze tego widać. Teraz mamy cały pakiet. Od kontrowersyjnego teledysku We
Can’t Stop, po występ wraz z Robinem Thickiem na VMA. Do tego wszystkiego
następny singiel Wrecking Ball, który również ma bardzo kontrowersyjny
teledysk. Dąży tą drogą cały czas. Przy produkcji jej najnowszego albumu brało
udział wielu dobrze nam znanych producentów m.in. Mike WiLL Made It (wyprodukował
m.in. Pour It Up dla Rihanny), Cirkut (pracował wraz z Ke$ha nad płytą Warrior)
czy Will.I.Am, który aktualnie pracuje ze wszystkim. Eh.
Miley nie zabiegała o to by być
głównym twórcą tekstów znajdujących się na płycie. Pomagała, ale nie grała ‘pierwszych
skrzypiec’ w procesie ich tworzenia. Większość tekstów napisał Mike WiLL Made
It, czyli jeden z głównych producentów na płycie. Możemy znaleźć tutaj jeszcze
teksty samego Pharella Williams’a oraz Lukasza Gottwalda, który odpowiedzialny
jest za stworzenie Wrecking Ball. Ostatnimi czasy mówi się wiele o tym, że dwa
pierwsze single, które stały się hitami zostały napisane dla innych gwiazd.
Mianowicie Wrecking Ball dla Beyonce, a We Can’t Stop dla Rihanny. Ile w tym
prawdy? Nie wiadomo. Ale, nawet, jeśli taka jest prawda, to co z tego. Dobrze,
że te utwory ktoś zechciał jednak wypuścić, bo jak widać – potencjał miały, i
ten potencjał został wykorzystany w 100%.
Nie spodziewałem się, że piosenki
na tej płycie będą na aż tak wysokim poziomie. Po pierwszym singlu spodziewałem
się piosenek typowo nastawionych do radia – takich typowych bangerzów
muzycznych. Myślałem, że piosenki będą miałkim popem, którego wszędzie pełno.
Jakie było moje zaskoczenie, że płyta jest bardzo dobra. Zacznę od utworu, który
podoba mi się najmniej. My Darlin’ jest utworem wolnym, połączonym z starym
hitem Stand By Me. Pomysł ciekawy, ale Future niszczy tę piosenkę. Jego głos
jest irytujący i nużący. Największym zaskoczeniem na płycie była piosenka 4x4 w
duecie z Nellym. Nawiązanie do jej korzeni, – czyli muzyki country – było strzałem
w dziesiątkę! Utwór jest bardzo chwytliwy, skoczny i ciekawy. Nie spodziewałem
się tego po Miley. Adore You jest typową balladą, która po pierwszym
przesłuchaniu nie miała u mnie ani żadnych plusów, ani tym bardziej minusów.
Utwór jest i pozostaje jak na razie na poziomie neutralnym dla mnie. Lubię, ale
nie uwielbiam. Wszyscy (w tym ja) czekali na efekt współpracy Cyrus z Britney
Spears w piosence SMS. Efekt jest taki, jaki się spodziewałem. Bangerz pełną mocą! Typowy
utwór radiowy, w którym śpiew jest na pograniczu rapu. Podoba mi się to
połączenie. Zbliża się Halloween i Love Money Party z Big Sean’em idealnie
wpasuje się w każdą imprezę z tej okazji. Przynajmniej ja czuję w tej muzyce
Halloween i horrory. Może nie widać tego w tekście, ale ta muzyka tak jakoś
działa. #GETITRIGHT jest utworem typowo w stylu Pharella Williamsa. Lekka,
delikatna, łagodna i przyjemna. FU z French Montaną (przypomina wam to nazwisko
przeszłość Miley?). Ciężki dubstep ze szczerym tekstem – trochę wrednym. Jest
to zdecydowanie najlepszy utwór na płycie. Ambitny. Drive jest idealnym 'wstępem' do tej piosenki. Również piosenka elektroniczna, ale bardziej przyjemna dla
przeciętnego słuchacza. Do My Thang jest piosenką w stylu podobną do We Can't Stop. Miley stawia na swoim. Ona chce i będzie robić to, co teraz robi. Na
początku słyszę tak jakby słowo TWERK, czyli słowo, które jest aktualnie
popularne dzięki niej. Miley chce postawić na swoje. Piosenka jest w połowie
mówiona, w połowie śpiewana. Ciekawe połączenie, rzadko spotykane. Maybe You’re
Right jest jedną z tych niezapadających w głowie piosenek. Zwykła, ale nie
nijaka. Niby ballada, ale jednak nie do końca. Trochę przekrzyczana. Someone
Else jest idealnym podsumowaniem płyty. Jest bardzo chwytliwa, ciekawa i
przypomina mi trochę jej poprzednią płytę. Podsumowuje również jej życie
prywatne.
We Can’t Stop spodobało mi się od
pierwszego usłyszenia. Lekka imprezowa piosenka stworzona idealnie dla
dziewczyny, która szuka swojej własnej drogi. Została idealnie wydana. Teledysk
jest kontrowersyjny, ale taki był jego zamiar. Miley chciała na dobre odciąć
się od wizerunku dziewczynki Disney’a. Teledysk do następnego singla Wrecking
Ball miał to potwierdzić. I tak się stało. Piosenka jest niesamowita. Słychać w
jej głosie niesamowite emocje. A co najważniejsze, wszyscy o niej mówią dzięki
tej piosence.
Podsumowując, jestem bardzo
zaskoczony całością płyty. Jest na naprawdę wysokim poziomie i nie spodziewałem
się czegoś tak dobrego. Niesamowity wokal Miley idealnie wpasowuje się w różne
nurty muzyczne, które możemy znaleźć na Bangerz. Teksty są bardzo dosadnie
przekazane, są szczere, dzięki czemu zyskują na autentyczności. Idealnie
wpasowują się w historię Miley w jej życiu prywatnym, dzięki temu Miley czuję
te piosenki, – co najbardziej widać, kiedy wczuwa się podczas śpiewania
Wrecking Ball na żywo. Długo zastanawiałem się, jaką ocenę dać tej płycie. Oto
ona:
9/10
wtorek, 15 października 2013
Nieznana Piosenka [3]: Doll And The Kicks - If You Care
Dzisiaj zamierzam was zapoznać z bardzo nieznanym zespołem Doll And The Kicks i jedną z ich najlepszych piosenek, którą MIELI w swoim repertuarze. Tak, piszę w czasie przeszłym ponieważ w roku 2011 po 6 latach wspólnej przygody z muzyką zdecydowali rozwiązać zespół. Ciężko było mi to przyjąć do wiadomości, ale takie są koleje losu. Na szczęście pozostawili muzykę, którą możemy słuchać i delektować się jej każdą nutą. Główną baterią tego zespołu była Hannah Scanlon pochodząca z Brighton, którą swego czasu wokalista zespołu The Smiths nazwał wielką nadzieją brytyjskiej sceny muzycznej biorąc pod uwagę wokal Hannah'y. Według mnie ona jest bardzo hipnotyzującą osobą o niecodziennym wyglądzie z bardzo charakterystycznym i niepowtarzalnym głosem. Osobiście poznałem ich dzięki znakomitemu coverowi Tik Tok,Ke$hy. Spodobało mi się ich spojrzenie na ten utwór i zrobili go po swojemu. Nie poszli w pop, zrobili z nią coś wspaniałego. Warto posłuchać.
poniedziałek, 14 października 2013
Moje Ulubione Występy z Programów Rozrywkowych
Uwielbiam oglądać występy z programów typu X-Factor, Mam
Talent czy The Voice. Czasami można znaleźć cudowne perełki, o których później
świat tak czy siak nie słyszy. Czasami jest inaczej. To zależy od szczęścia i
tego czy zostaniemy otoczeni ludźmi, którzy wiedzą jak potoczyć naszą karierą.
Każdy pamięta Susan Boyle, która wystąpiła z musicalową piosenką i zyskała
sławę na całym świecie już po wyemitowaniu odcinka castingowego. W tej notce
postaram się wam przybliżyć kilka moich ulubionych występów z odcinków
castngowych. Mam nadzieję, że wam się to spodoba.
Zacznę od Queen Emily David, która oczarowała mnie swoim przepięknym
i bardzo mocnym wokalem, który zaprezentowała w 2008 roku piosenką Chain of
Fools w amerykańskim Mam Talent. Niestety mało osób miało daną możliwość
przesłuchania jej niezwykłego talentu. A naprawdę warto, polecam!
Ktoś lubi Christinę Aguilerę? Zdecydowanie powinien obejrzeć
występ dziewczynki z Francji, która postanowiła zaprezentować swoją wersję Hurt
we Mam Talent. Słychać kilka niedociągłości, ale jak na swój wiek
zaprezentowała prawdziwą klasę!
A tutaj możecie posłuchać jej piosenkę sprzed roku. Widać,
dziewczyna nie poszła w zapomnienie.
Nieśmiały Joseph jest na moim celowniku już od dawna. Chodź
nie udało mu się tak jak Cher Lloyd, ma wspaniały głos, który niestety nie
dostał dobrych oryginalnych piosenek do śpiewania. Ale polecam wam ten występ.
Ojjj, ta Bianca. Taka dziewczynka i taki głos. Przepiękny,
nawet nie jestem w stanie go opisać. Najlepiej przesłuchać samemu i się
zakochać od pierwszego dźwięku.
I ostatnia osoba, jaką chciałbym wam przedstawić to, jak ja
ją nazywam, siostra Alexandry Burke, bo jest naprawdę bardzo do niej podobna.
Zaśpiewała I Will Always Love You na bardzo wysokim poziomie. Polecam!
To tyle jak na pierwszą część polecania wam moich ulubionych
występów z programów rozrywkowych. Naprawdę, uwielbiam oglądać i wyszukiwać perełki. Śledzić ich karierę (o ile taka wystąpi po programi). Niestety, większości z nich nie wychodzi, a niektórzy mają tylko swoje krótkie przysłowiowe 5 minut. Czasami wracam po prostu do tych występów i je z zaciekawieniem oglądam.
Jeśli macie jakieś swoje ulubione –
napiszcie w komentarzach, ja z chęcią obejrzę.
niedziela, 13 października 2013
#9 Ewelina Lisowska - Aero-Plan
Do dziś pamiętam, jaki byłem
zdenerwowany na jury polskiej edycji Mam Talent, kiedy nie przepuścili Eweliny
Lisowskiej do następnego etapu. Na castingu zaśpiewała E.T, która w oryginale należy do Katy Perry. Byłem zdziwiony, że w
tak małej osóbce drzemie tak potężny głos. Maniera w głosie Eweliny nie jest
tak często spotykana w Polsce. Niestety, jury dokonało żenującej decyzji o nie
przepuszczeniu jej dalej. Z perspektywy czasu widzę, że ta decyzja była
najlepszą decyzją, jaka mogła zostać podjęta przez nich. Ewelina nie poddała
się. Zdecydowała się wziąć udział raz jeszcze w podobnym programie rozrywkowym,
w X-Factorze. To był strzał w dziesiątkę! Ostatecznie uplasowała się w tym
programie na 4 miejscu, co pomogło jej w podpisaniu kontraktu wydawniczego z
wytwórnią Universal Music Poland. Nie możemy zapomnieć również o jej zespole
Nurth, który gatunkowo różni się bardzo od tego, co Lisowska serwuje nam ze
swojej solowej twórczości. Nurth jest zespołem grającym post hardcore. Pierwszą
EPkę Revolution wydali w 2009 roku, po czym w 2011 roku wydali drugą EPkę Stay Away, którą promował singiel The Last Second of Life. W 2012 roku
Ewelina nagrała międzynarodowy singiel Communications
Are Down z metalcore’owym zespołem z Nowego Jorku Forever In Promise. Można
powiedzieć, że był to swego rodzaju powrót do korzeni.
Powróćmy jednak do
solowej twórczości Eweliny, która jest głównym tematem tej recenzji. 7 Sierpnia
2012 roku Ewelina zaprezentowała nam swoją EPkę wprowadzającą nas w jej świat.
Według mnie w świat POPu i lekkiego POP-ROCKu. Wydawać się może, że 7 jest
na pewno szczęśliwą liczbą dla Eweliny, bowiem 7 maja 2013 roku, dokładnie po 9
miesiącach, został wydany jej pierwszy longplay zatytułowany Aero-Plan.
Nad produkcją albumu pracował
Kuba Mańkowski, Filip Pachólczyk oraz Johannes Rurmann. Co należy wspomnieć
recenzując ten album to to, że Ewelina jest główną autorką tekstów do 4 z 11
piosenek znajdujących się na płycie. Można powiedzieć, że to jest mało, ale
żyjąc w świecie gdzie każdy może dostać piosenkę już gotową do nagrania fakt,
że ona postanowiła dołożyć cząstkę siebie do album jest dowodem na to, że
Ewelina nie bez powodu postanowiła zostać piosenkarką. Chce zostawić po sobie
coś, co każdy będzie mógł w przyszłości nazwać dziełem Eweliny Lisowskiej.
Jak można określi ten album? Na
pograniczu czego Ewelina postanowiła go nagrać? Wiele osób zarzucało jej po
wydaniu solowej EPki, że ta postanowiła zmarnować swój potencjał i wkroczyć w
miałki pop, który zawsze i wszędzie puszczą w radiu. Zarzucali jej, że się
sprzedała. Jednak nadszedł czas na album, na którym zaprezentowała się z tej
nieco mocniejszej strony. Wyraźnie słyszymy gitary elektryczne i perkusję. Gram Nadziei zaczynający album wprowadza
nas w ten mocniejszy styl. Ale czy cała płyta jest taka? Odpowiedź jest prosta:
nie. Ewelina wie, że co za dużo to nie zdrowo. Płyta jest zbalansowana.
Przypomina mi poniekąd twórczość Paramore. Takie było moje pierwsze skojarzenie,
gdy przesłuchałem po raz pierwszy tę płytę. Według mnie, płyta jest z
pogranicza dwóch gatunków bardzo często wykorzystywanych razem. POP i ROCK. Od
tak.
Teksty są wypełnione symboliką i tajemniczością.
Nie są prostym zbitkiem słów mówiących ‘Chodź kotku, weź mnie do domku’.
Trywialny przykład, ale taka jest prawda. Płyta Lisowskiej jest wypełniona
tekstami pełnymi metafor. Aby odszukać ich znaczenie potrzeba czasu. Potrzeba
trochę dłużej pomyśleć, bo kto po pierwszym przesłuchaniu Dalej Stąd może zrozumieć przesłanie tej piosenki, kiedy śpiewa: Patrz, odbijam się od ścian znów. W pokoju
tu, cała od łez. Pod moim łóżkiem mieszkają duchy złe. Można powiedzieć, że
te teksty to wiersze z ukrytym znaczeniem, który my, jako ich odbiorcy mamy za
zadanie odczytać.
Przechodząc stricte do piosenek
znajdujących się na płycie polecam wysłuchać Dalej Stąd. Jest to utwór, który przez ¾ piosenki wydaje się być
balladą opartą na prostych instrumentach takich jak pianino, gitara czy
skrzypce. Jednak pod koniec piosenka zmienia ton w nieco mocniejszy. Wchodzą
gitary elektryczne i perkusja. Ciekawe połączenie. Zakazani jest również tego typu utworem, który jest połączeniem
lekkiej i mocniejszej muzyki. Jutra Nie
Będzie, Aero-Plan II, W Stronę Słońca, Ostatni Raz i Nieodporny Rozum to utwory bardzo chwytliwe, choć każdy z nich
jest inny. Jutra Nie Będzie to
połączenie pop osłonięty cienką powłoką rocka. Aero-Plan II to utwór mocno elektroniczny z dupstepowymi wstawkami.
W Stronę Słońca pierwotnie było
również elektroniczne, lecz na płytę została dodana wersja rockowa. Ostatni Raz to utwór w stylu Paramore, bardziej
rockowy niż popowy. Nieodporny Rozum
to jedna z tych miałkich popowych piosenek, który jednak został pierwszy hitem
Eweliny w Polsce. Myślę, że większość z nas potrafi ją zanucić. Pierwsza część Aero-Planu również nadaje się na
singiel, ponieważ jest bardzo melodyjna. Ale nie wiem czy słuchacze chcieliby
słuchać np. od samego rana tak ostre gitary, które słyszymy w tej piosence. Cała Płonę to również piosenka w stylu
Paramore. Ciekawa, interesująca i niemęcząca.
Jeśli miałbym wybrać najmniej
interesującą piosenkę na płycie to decyzja byłaby trudna. Płyta jest utrzymana
na bardzo wysokim poziomie. Manierę Eweliny można kochać albo nienawidzić. Jeśli
na dłuższą metę nie potrafisz wytrzymać z głosem Eweliny to ta płyta nie jest
dla Ciebie. Na dodatek, jeśli czujesz wstręt do gitar elektrycznych i perkusji
w mocniejszym wydaniu to również nie dla Ciebie. Jeśli jednak uwielbiasz
mocniejszy pop rock i lubisz wokal Eweliny, zdecydowanie powinieneś sięgnąć po
tę płytę. Jest warta swojej ceny. Sam kupiłem ją 2 dni po premierze. Mogę
nazwać bez zawahania, że Ewelina to diament na Polskiej scenie muzyki
rozrywkowej. Brakowało tego powiewu świeżości na niej. Lisowska zaprezentowała
się nam z jej najlepszej strony i już nie mogę się doczekać, by zobaczyć jaki
będzie jej następny krok.
Moja Ocena: 10/10
piątek, 27 września 2013
#8 Jessie J - Alive
Nieszablonowa, zjawiskowa, wyróżniająca się z tłumu i z
jednym z najbardziej charakterystycznych głosów artystka wydała swój drugi
album kilka dni temu. Jessie J zgromadziła jak dotąd przeróżne opinie dotyczące
tego albumu. Jedni twierdzą, że jest bardziej spójny, ciekawszy od poprzednika,
a drudzy natomiast oskarżają ją o zakochanie się w prostych gatunkach takich
jak pop, dance czy muzyka elektroniczna. Jej debiutancki album Who You Are
rozchodził się w milionach egzemplarzy na całym świecie. Każdy zna single takie
jak Do It Like A Dude, Who’s Laughing Now czy Price Tag. Wkrótce dzięki
współpracy m.in. z Davidem Guettą została wydana reedycja albumu wzbogacona o
trzy piosenki (w tym singlowe Laserlight czy Domino). A jak prezentuje się jej
najnowszy album Alive?
Płyta rozpoczyna się bardzo tanecznym utworem, trochę
podobnym w stylu do Domino. It’s My Party jest piosenką, w której na pierwszym
planie słychać gitary, które nadają tempo tej piosence. Nie jest to najlepszy
utwór z płyty, jednakże jest czysto radiowy i szybko wpada do głowy. Thunder
jest jedną z najsłabszych kompozycji na płycie. Niby taki ‘głośny’ tytuł,
jednakże brakuje mi takiego kopniaka energetycznego w refrenie. Bridge w tej
piosence ratuje ją. Jest mega chwytliwy i w stylu jej poprzedniej płyty.
Następnym utworem na płycie jest Square One, który był śpiewany na żywo wiele
razy zanim płyta została wydana. Czyżby to w przyszłości miał być singiel? Jest
to bardziej elektroniczny utwór, balladowy, chwytliwy i charakteryzujący się
idealnym masteringiem. Wokal Jessie jak zwykle zachwyca. Kolejną piosenka jest
Sexy Lady przypominająca w stylu P!nk. Znów bardziej taneczny, idealny na
parkiet utwór, ale nie jest przepełniony elektroniką. Nie słychać w nim
dubstepu czy tanecznych bitów. Jest to czysto popowy utwór z bardzo wyraźną,
jak w przypadku It’s My Party, partią gitarową. Harder We Fall to kolejny mocny
punkt płyty, która jak dotąd broni się zwycięsko. Pop w czystej i jakże
świetnej postaci, bardzo chwytliwy i porywający do śpiewania razem z Jessie J.
Żywe instrumenty dodają autentyczności temu utworowi. Mam nadzieję, że w
przyszłości ten utwór zostanie wydany jako singiel, bo naprawdę ma potencjał.
Czekam na wersję akustyczną, bo jestem pewien, że Jessie J pokaże znów swój
znakomity talent wokalny. Następnym utworem na płycie jest Breathe – mocno
elektroniczny otoczony agresywnym, wołającym o pomoc głosem. Aż czuć te emocje,
które są schowane w tym utworze. Polecam! Polecam również wszystkim następny utwór
z tracklisty, czyli I Miss Her. Przepiękna ballada powstały przez połaczenie
pianina, skrzypiec i Jessie J. Za każdym razem jak słucham tę piosenkę przez
moje ciało przechodzą ciarki. Jej wokal jest na najwyższym z najwyższych
poziomów. Znakomity utwór. Powrót do lat 90 odczujemy przy nastepnym utworze,
Daydreamin’. Fajnie jest się cofnąć w czasie. Utwór lekki, taki idealny na
uzupełnienie niedzielnego relaksu, przed zbliżającym się tygodniem ciężkiej
pracy. Excuse My Rude nagrany przy współpracy ze debiutującą raperką Becky G
(którą bardzo lubię i śledzę jej karierę od samego początku, zanim jeszcze
wydawała swoje pierwsze single) jest następną wisienką na torcie. Mocny bit,
agresywny tekst w stylu Do It Like A Dude, i dwie prześwietne osoby w muzycznym
showbusinessie. Idealny kawałek, który możemy użyć wtedy kiedy chcemy komuś
powiedzieć, że ich po prostu nie lubimy.
Czas na pierwszy singiel promujący to wydawnictwo. Wild, zostało nagrane
przy współpracy z (aż!) dwoma raperami.
Trochę mało mi w niej Jessie, dlatego preferuję wersję, w której jest jeden raper
oraz w której ona sam śpiewa. Ale utwór sam w sobie jest bardzo dobry, mocny,
ciekawy i co najważniejsze – chwytliwy. Jessie chce przez ten utwór pokazać nam,
że jest bardzo szczęśliwa z tego jak jej życie się potoczyło, że może żyć swoim
marzeniem. Bycie piosenkarką to dla niej spełnienie jej najskrytszych marzeń.
Gold jest utworem który z ballady przechodzi w muzykę taneczną, ale podoba mi
się to połączenie. Bardzo przypomina mi piosenki z reedycji do Who You Are.
Przebojowe i tytuł bardzo intrygujący. Złoto każdego interesuje i chcemy się
dowiedzieć o czym śpiewa. Conquer The World jest duetem z amerykańską
wokalistką r’n’b Brandy, jednocześnie tak bardzo zapomnianą w przemyśle
muzycznym, a z takim wielkim talentem. Jest to bardzo udany duet, nie wiem
dlaczego inni sądzą inaczej. Piosenka jest przepiękna, wpadająca w ucho i co
najważniejsze, nie jest elektronicznie zrobiona czy obrobiona. Brandy pokazała
jak wielkie głosisko w niej siedzi. Może, dzięki temu duetowi ludzie sobie o
niej przypomną. I ostatnia piosenka na płycie, tytułowa – Alive. Elektronika,
gitara – czyli bardzo powszechne połączenie na tej płycie. Ciekawy uwtów, który
polubiłem od pierwszego przesłuchania. Idealny utwór na podsumowanie wersji
standardowej!
Podsumowując, płyta się obroniła i to bardzo mocno. Jest
zdecydowanie lepsza i bardziej spójna od poprzednika gdzie można było znaleźć
utwory oderwane całkowicie od reszty – co nie zmienia faktu, że bardzo lubię
płytę Who You Are. Na tej płycie Jessie J zdecydowała się być bardziej
konsekwentna w swoich działaniach i postawić na coś co pokochała. Nie od dziś
wiadomo, że Jessie to popowa wokalistka z niezwykłym i rzadkim głosem. Co
najbardziej mnie denerwuje w ocenianiu tej płyty to fakt, że nie ocenia się jej
zdolności wokalnych, a to czy się lubi dany gatunek muzyki czy nie. Wokalnie
Jessie J pokazała prawdziwą klasę na tej płycie. Co więcej, ten jej charakterystyczny
głos został jeszcze bardziej uwydatniony na Alive. Co więcej, wkład włożony w
stworzenie tekstów na tę płytę w większości należy do Jessie. To ona napisała
teksty przy współpracy z innymi tekściarzami. To się ceni w dzisiejszych
czasach, kiedy to można dostać utwór już z gotowym tekstem od róznych
producentów czy innych tekściarzy. To dodaje autentyczności tej płycie.
Moja Ocena: 8.5/10
sobota, 14 września 2013
#7 The 1975 - The 1975
Zespół The 1975 jest stosunkowo mało znany w Polsce, więc
natrafiłem na niego bardzo przypadkowo, dzięki aplikacji Spotify na liście
najczęściej słuchanych albumów… w Wielkiej Brytanii. Został wydany we wrześniu
2013 roku i zawiera aż 16 kompozycji wyprodukowanych przy pomocy Mike Crossey’a,
który wcześniej współpracował np. z Arctic Monkeys czy Foals. Chłopacy z
zespołu poznali się w szkole w 2002 roku, zaprzyjaźnili się i tak powoli
ukształtował się zespół The 1975. Zaczynali od występowania na wydarzeniach
organizowanych dla nastolatków, gdzie mogli zaprezentować swoje interpretacje
piosenek. Inspiracji sięgają u Michaela Jacksona, u Rolling Stonsów czy nawet u
Sigur Rós. Po pewnym czasie zaczęli tworzyć własne kompozycje inspirując się
popowymi hookami, które łączyli gitarowymi melodiami. W 2012 roku wydali swoją
pierwszą EPkę zatytułowaną Facedown. Singiel z tego wydawnictwa stał się bardzo
popularny na muzycznych blogach i tak powolutku gromadzili coraz większą rzeszę
fanów. W późniejszym czasie wydawali następne EPki z których pochodzi hit taki
jak Sex. Aż w końcu nadszedł czas na ich debiutancki longplay.
Płyta zaczyna się od swego rodzaju wstępu nazwanego The 1975
w którym wita nas bardzo elektronicznie zmieniony głos, który nie zachęca do
słuchania dalszej części płyty. Wstęp jest na początku ciekawy, lecz później
nudny i aż trochę uszy bolą słuchając go przez słuchawki. The City jest
następnym utworem na płycie, który charakteryzuje się mocną perkusją połączoną
z elektroniczną muzyką.
W bardzo ciekawy sposób został użyty efekt echa w
pierwszej ze zwrotek. Refren jest połączeniem dwóch gatunków – mianowicie popu
i rocka. Piosenka ma bardzo chwytliwy tekst, jest bardzo przyjemna i idealnie
sprawdziłaby się jako singiel promujący to wydawnictwo. Następna piosenka
M.O.N.E.Y jest bardzo chaotyczna. Przypomina mi trochę melodię z gier
8-bitowych kiedy to nie było jeszcze czegoś takiego jak HD czy 3D. Wyróżnia się
tym, że w tle za głosem wokalisty jest pełno pogłosów, które sprawiają, że ta
piosenka jest dla mnie irytująca. Jedna z gorszych pozycji na tym albumie.
Któżby nie lubił od czasu do czasu zjeść Chocolate. Jest to lekka
popowo-rockowa piosenka. Subtelność gitary w tej piosence powala na kolana. Ma
bardzo chwytliwy i przyjemny tekst. Piosenka zdecydowanie na plus. Ze jednej
przyjemności przechodzimy w drugą, mianowicie przed nami utwór Sex.
Został
wydany 10 września jako singiel. Charakteryzuje się mocną gitarą, która z
czasem może stać się irytująca, na krótszą metę jest do zniesienia. Refren jest
o wiele mocniejszy, czuć w nim moc. Ale co najdziwniejsze to to, że piosenka ta
nie zwiera w sobie typowej konstrukcji: zwrotka + refren + zwrotka + refren +
bridge + refren. Jest stworzona zupełnie odmiennie – musicie ją posłuchać, żeby
się o tym przekonać. Talk! – kolejny utwór na płycie – jest piosenką słabą,
wykrzyczaną w której czuć zero oryginalności. Możemy słyszeć w kółko frazę ‘Why
You Talk So Loud’, a tak naprawdę muzyka na to nie wskazuje. Muzyka jest po
prostu nijaka. Po słabym utworze czas na przerwę. Następny wstęp An Encounter, który
wprowadza nas w następną część płyty. Trochę futurystyczny i zdecydowanie
lepszy od pierwszego The 1975. Kolej na następny singiel z płyty – Heart Out –
który został wydany 2 września i który jest jednocześnie jedną z moich
ulubionych piosenek na tej płycie.
Słychać w niej niezależność – to nie jest
miałki pop, którego wszędzie pełno. To jest takie połączenie Katy Perry i Daft
Punk – dziwne skojarzenie, ale według mnie oddaje klimat tej piosenki, która
jest bardzo chwytliwa i typowo wakacyjna. Settle Down to powrót do wspaniałych
lat 80 z połączeniem nowoczesności. Przypomina mi to trochę połączenie
początków kariery Kylie Minogue i Madonny. Bardzo intrygująca melodia i łatwa
do zapamiętania. Utwór zdecydowanie na plus. Natomiast Robbers jest przykładem
połączenia dwóch gatunków muzyki. Klasyczny Rock w połączeniu z popową balladą
lat 80. Uwagę zwraca ciekawie zmieniony wokal w zwrotkach. Jedna z perełek na
tym albumie. Następna piosenka Girls jest trochę płytka, choć przyjemna do słuchania
kiedy chcemy sobie trochę odpocząć. Są to znów szalone lata 80. Gdy zamykam
oczy podczas słuchania tej piosenki widzę wybrzeże w Kalifornii po którym jadę
wśród palm. Idealna piosenka na wakacyjne podboje. Przed nami ostatni ze
wstępów na płycie i najciekawszy. 12 jest bardzo hipnotyzujący i nadawałby się
na przerwę w koncercie kiedy artysta np. popija wodę czy się przebiera.
Wkraczamy powoli w końcówkę albumu. She Way Out niespecjalnie przypadło mi do gustu.
Nie wyróżnia się niczym. Jest nijaka. Jestem w stanie przesłuchać tę piosenkę
do końca tylko i wyłącznie dlatego, że wokalista ma brytyjski akcent. Następna
piosenka Menswear również należy do tych dziwnych. Pierwsza połowa piosenka to
jest sama muzyka, w której wyraźnie przeważa bass. Przychodzi na myśl od razu
pytanie czy komuś zabrakło pomysłu na cały tekst. Ale po dłuższym przemyśleniu
uważam, że jest to bardzo przyjemny utwór. Pressure jest pierwszy singlem
promującym to wydawnictwo.
Jest to zdecydowanie utwór na plus i bardzo dobrze,
że został wydany jako singiel. Trochę zwariowany refren połączony z nieco
spokojniejszą zwrotką tworzą naprawdę bardzo fajną mieszankę. Instrumenty dęte
urozmaicają piosenkę w jej drugiej połowie. Ostatni utwór Is There Somebody Who
Can Watch You jest prostą balladą opartą tylko i wyłącznie na dźwięku pianina.
Do tego głos wokalisty idealnie współgra z pianinem. Myślę, że powinna się
znaleźć więcej takich utworów w ich repertuarze. Jest to idealne zakończenie
płyty. Perełka!
Podchodziłem do tej płyty bardzo sceptycznie włączając ją na
próbę w programie Spotify. Nie lubię słuchać czegoś w ciemno, ale jako, że nie
byłem zmuszony do kupna tej płyty w formie digital to powiedziałem sobie, że
najwyżej mi się nie spodoba i nie będę do niej wracał. Włączenie tej płyty to
był bardzo dobry wybór. Płyta jest bardzo różnorodna, ciekawa i każdy znajdzie tutaj
coś dla siebie. Naprawdę, polecam ją każdemu kto choć trochę lubi posłuchać
muzyki alternatywnej.
Moja ocena: 7.5/10
niedziela, 8 września 2013
Nieznana Piosenka [2]: Brandy - Right Here (Departed)
Brandy jest jedną z najbardziej niedocenionych gwiazd
amerykańskiego showbusiness’u. Gwiazda R&B wydała w zeszłym roku album Two
Eleven, który promowany był TYLKO dwoma singlami. Cofnijmy się jeszcze do
albumu na którym znajduje się piosenka o której dzisiaj chce wam powiedzieć,
albumu Human wydanego w roku 2008. To właśnie ta piosenka skradła wtedy moje
serce. Choć kojarzyłem Brandy z amerykańskiego Idola, gdzie spełniała się jako
jurorka, nie zagłębiałem się w jej twórczość ani w to kim tak w ogóle jest. W
2008 roku przeskakując z jednego kanału na drugi trafiłem na francuską stację
muzyczną, która puściła ten kawałek. Rozpoznałem ją od razu, a gdy usłyszałem
piosenkę w całości to od razu ją pokochałem. Posłuchajcie:
Right Here (Departed), bo tak nazywa się tak piosenka,
została napisana i wyprodukowana przez Darkchild’a, który w tym samym roku
pomógł stworzyć jeden z hitów Pussycat Dolls When I Grow Up. To właśnie ta mieszanka
R&B i Popu miała pomóc Brandy dojść na szczyty i zacząć coś znaczyć w tym
biznesie. Niestety to się nie udało. Z jednej strony dobrze, bo dzięki temu nie
stała się mainstream'ową gwiazdą chcącą wielkiego sukcesu i pozostała sobą, ale
z drugiej strony mało osób zna jej twórczość.
Ten krótki wpis dedykuje Brandy,
ponieważ chce aby choć kilka osób się o niej dowiedziało, bo naprawdę warto zaznajomić
się z jej twórczością.
piątek, 6 września 2013
#6 Natalia Kills - Trouble
Po w miarę udanym debiucie w roku 2011 z albumem
Perfectionist, na którym możemy znaleźć taki hit jak Mirrors, Natalia Kills
postanowiła nagrać bardziej mroczną i osobistą płytę pokazując fanom swoją
historię zanim stała się tym kim jest teraz. Album nagrywany był od kwietnia
2012 roku do lutego roku następnego z udziałem takich producentów jak Jeff
Bhasker (‘Girl on Fire’ Alicii Keys, fun. ‘Some Nights’) czy Emile Haynie (‘Born to Die’ Lana Del Rey, Bruno Mars ‘Locked
out of Heaven’). Nazwiska producentów i przykłady wyprodukowanych
utworów pokazują już na samym początku, że płyta ta nie będzie czymś typowo
popowym, lecz będzie czymś innym ale równie przebojowym. Wielkim plusem płyty ‘Trouble’
jest to, że wszystkie teksty zostały głównie napisane przez Natalię Kills co
dodaje wielką autentyczność temu wydawnictwu.
Płyta rozpoczyna się piosenką Television, która na samym początku zawiera także wprowadzenie do
płyty – do jej świata, który jest retrospekcją tego co przeszła w dzieciństwie.
Po wprowadzeniu słyszymy szybszy i natchniony latami ‘90 bit, który z jednej
strony zachęca do potańczenia wraz z nią, ale z drugiej strony aż chce się
wsłuchać w tekst by zrozumieć dokładnie jego przesłanie. Styl śpiewu w tym
utworze przypomina mi ten, którym posługuje się Gwen Stefani z zespołu No
Doubt. Przerażający krzyk jest idealnym zakończeniem tego utworu, by zaraz
zaczął się singiel Problem promujący
to wydawnictwo, który pokazuje mroczną i ciemną stronę Natalii, która twierdzi,
że jest tylko problemem. Doszukać się można w niej jej początków życia w
Hollywood, kiedy to było jej cieżko bo nie miała pieniędzy i spała w obskurnym
motelu. Co więcej, można tutaj odnaleźć bardzo wyraźny podtekst seksualny do ‘chłopaka
występującego w tej piosence’.
Trzecim utworem z płyty jest Stop Me, który charakteryzuje się mrocznym
i bardzo ciężkim bitem. Momentami śpiew Kills przypomina mi jej mniej znaną
koleżankę po fachu Neon Hitch. Jednakże osobisty tekst, który jest w pewnych
momentach bardzo kontrowersyjny i intrygujący bridge sprawiają, że trudno
zapomnieć o tej piosence. Chce się do niej wracać częściej. W Boy’s Don’t Cry na pierwszy plan wybija
się użycie tzw. Clap’u, który jest bardzo głośny ale na szczęście nie
irytujący. Wręcz przeciwnie, dodaje tej piosence ‘życia’. Gdy słucham tej
piosenki słyszę inspirację muzyką z filmu Dirty Dancing co jest dodatkowym
atutem tej piosenki, bo uwielbiam ten film. Ten utwór to chęć nieprzywiązywania
się z nikim emocjonalnie, aby, gdy przyjdzie do powiedzenia sobie Goodbye, nie poczuć
się zranionym. Carpe Diem – jak to pewien filozof kiedyś powiedział. Daddy’s Girl idealnie spełniłby swoją
rolę jako singiel i mam nadzieję, że taką rolę w promowaniu tego krążka
otrzyma. Piosenka posiada bardzo chwytliwy tekst, który idealnie sprawdziłby
się w komercyjnym świecie. Muzycznie przypomina mi to takie połączenie
lekkiego stylu country, lat 90 oraz nowoczesności czego nie możemy znaleźć w
kulturze dzisiejszej muzyki popularnej.
Następnym singlem promującym
wydawnictwo jest piosenka Saturday Night,
które doczekało się ciekawego teledysku pokazujący przemoc domową. Ojciec
wykorzystujący swoją przewagę fizyczną nad swoją żoną i dziecko [Natalia],
które to wszystko widzi i żyje z nimi pod jednym dachem. Piosenka
charakteryzuje się prostym, aczkolwiek mocnym bitem który podkreśla emocje,
które są przekazywane przez tę piosenkę. O piosence Devil’s Don’t Fly nie będę wiele pisał, ponieważ jest niesamowitym
utworem elektronicznym, który charakteryzuje się intrygującą muzyką wzmocnioną
i ożywioną przepiękną perkusją. Po prostu polecam! Out of Time jest drugim singlem promującym tę płytę, udostępnionym
na iTunes do pobrania za darmo. Piosenka jest w pewnym sensie powrotem do końcówki
lat 80. I znów nietrudno o połączenie tego z filmem Dirty Dancing – idealnie pasowałaby
do soundtracku tego filmu. Co więcej, ‘żywe’ instrumenty takie jak perkusja
dodają niesamowitej magii tej piosence, która jest jedną z nielicznych
wolniejszych na tej płycie. Wokalnie Natalia świetnie poradziła sobie przy tej
piosence i na pewno do niej będę wracał. Controversy
został wydany jako promocyjny singiel jeszcze w roku 2012. Śmiem twierdzić, iż
jest to jedna z najdziwniejszych piosenek na płycie, ale w tym pozytywnym
znaczeniu tego słowa. Przypomina mi trochę styl Lady Gagi z czasów The Fame, a
zwrotki które są w pewnym rodzaju wymienianką różnych rzeczy, przypominają mi
bridge z piosenki Vogue, Madonny. Tekst jest przepełniony wulgarnością,
jednocześnie będąc bardzo prostym, natomiast bit jest bardzo nowoczesny co
stwarza świetną atmosferę tej piosence.
Rabbit
Hole znów przypomina nam Gwen Stefani oraz w refrenie słychać Britney
Spears. To niecodziennie spotkać artystkę, która potrafi się wcielić w tak
wiele głosów. Tak jak i cała płyta, ta piosenka jest bardzo mroczna, ale nie
tylko. Jest dzika, szalona, przepełniona seksualnością. Prostym bitem lecz nadal w ciemnych barwach
piosenkarka przedstawia nam utwór Watching You. Miłość nie jest uczuciem,
którego idzie się tak łatwo wyzbyć z siebie. Czasami zamienia się w zło, kiedy
to nie jesteśmy w stanie pozwolić drugiej osobie odejść i tą osobę
prześladujemy. Piosenka przyjemna – do której chce się wracać. Marlboro Lights to ballada, która jest
najwolniejszą piosenką na płycie. Pianino, głos Natalii (w niektórych momentach
przypominający Miley Cyrus) i prosta ale przyciągająca melodia tworzą coś
wspaniałego. Idealna piosenka na singiel. Kończymy słuchanie płyty piosenką Trouble w której trochę słyszę Coldplay
– choć im dłużej ją słucham, tym mniej tego słyszę. Mocna gitara stwarza
mroczną atmosferę, lecz podkład jest taki jakby radosny, momentami
psychodeliczny. Ból ukryty za uśmiechem – tak możemy to podsumować. Muszę
powiedzieć, że jest to idealna piosenka na zakończenie płyty.
Zdecydowanie jest to jedna z lepszych płyt, które wyszły w
tym roku. Prawdziwość tekstów, zupelnie odbiegająca od komercyjności muzyka i
głos Natalii Kills tworzą coś do czego chce się wracać częściej niż tylko ten
jeden raz po premierze płyty. Według mnie jest to płyta bardziej przemyślana
niż jej poprzednik, ale związane jest z tym też to, że to są wspomnienia
Natalii, które do łatwych nie należą. Ona to czuje i przekazuje w nich swoje
emocje, a tego jeszcze w tym roku aż tak bardzo nie czułem w żadnej z wydanych
płyt. Z całego serca polecam wszystkim ten album bo naprawdę warto!
Moja Ocena: 10/10
czwartek, 5 września 2013
#5 Christina Aguilera - Lotus
Christina Aguilera już w roku 2010 powiedziała, że pracuje nad
następcą BIONICA. Media od tego czasu wiele spekulowały na temat tego albumu,
lecz żadna z ich informacji nie była prawdziwa. Pod koniec 2011 roku Aguilera
powiedziała w jednym z wywiadów, że będzie to album bardzo personalny o
wszystkim tym co przeżyła od czasu wydania poprzedniego albumu. 12 września
2012 roku poprzez portal społecznościowy Twitter wokalistka oznajmiła, że album
będzie nazywał się LOTUS. Płyta została wydana 13 listopada, jednakże wszyscy
znali utwory wcześniej gdyż przeciekła do internetu tydzień wcześniej.
Płyta rozpoczyna się od wprowadzenia nas w świat, który
powstał podczas tworzenia płyt. Lotus
Intro pokazuje nam, że jest to dopiero początek, a Lotus będzie nadal
rosnął. Po tytule moglibyśmy się spodziewać czegoś co przypominałoby
wprowadzenia do utworów, które mogliśmy znaleźć na poprzedniej płycie
Christiny, jednakże nic bardziej mylnego. Jest to pełnowartościowa piosenka o
prostym, lecz mocnym bicie. Army of Me
przypomina mi w przesłaniu jeden z największych hitów Aguilery – Fighter.
Mocny, agresywny i znakomicie zaśpiewany utwór wypełniony jest po brzegi siłą. Teraz
ma więcej ‘twarzy’ – jest mądrzejsza i silniejsza co daje jej przewagę. Utwór
zdecydowanie na wielki plus. Red Hot
Kinda Love jest jedną z kilku piosenek na tej płycie, które niosą ze sobą
temat miłości. Elektroniczna, lekka i typowo wakacyjna – takie przymiotniki
przychodzą mi do głowy gdy słucham tego utworu. Jedynym jego minusem jest kilka
razy pojawiający się w tle głos faceta, który śpiewa ‘no no no’, które według
mnie w ogóle nie pasuje do piosenki – zbędny dodatek. Make the World Move został nagrany przy współpracy z kolegą z planu
The Voice, Cee Lo Greenem. Pojawia się tam raczej jako chórek, ponieważ całość
śpiewana jest przez Christinę. Na początku piosenka ta mnie irytowała, nie należy
do tych prostych i łatwych do polubienia, potrzeba czasu aby się do niej
przekonać. Teraz nie wyobrażam sobie albumu bez tej piosenki. Czas na pierwszy
singiel z płyty, który z przyczyn niewiadomych nie przyjął się na rynku
komercyjnym. Your Body jest typową
piosenką elektroniczną jakich teraz wiele w kulturze popularnej, więc może to
była słabość tego utworu – nie było dla niego miejsca. Jeszcze przed wydaniem
tego singla, krążyła w internecie nieocenzurowana wersja w której zamiast
czasownika LOVE występował czasownik FUCK. Wokal Aguilery to wielka zaleta tego
utworu bez którego nie miałby w sobie tej siły, która z niego emanuje. Let There Be Love doczekało się
teledysku specjalnie nagranego dla fanów. Czysto elektroniczna piosenka do
której aż same nogi rwą się do tańca. Podoba mi się to jaki przekaz chciała
osiągnąc pisząc tę piosenkę – chciała równości, bo każdy zasługuje na to by
kochać i móc być kochanym! Sing For Me
jest wyznaniem w którym dowiadujemy się od wokalitski, że śpiewa ona po to aby
zabić ból, śpiewa nie po to by świat mógł ją oceniać, śpiewa dla siebie bo to
czuje. Przepiękna elektroniczna ballada, która spodoba się niejednemu. Następna
piosenka została napisana we współpracy z jedną najbardziej rozchwytywanych
tekściarek w tej chwili Sią Furler. Blank
Page jest przepiękną balladą w której głos Christiny i dźwięk pianina łączą
się tworząc coś niezwykłego, coś czego brakuje dzisiaj na rynku muzycznym –
prawdziwości. Dziś w świecie poprawianych komputerowo poprawianych głosów
trudno domyśleć się jaki ten głos jest naprawdę. W tym przypadku Christina
pokazuje nam z każdym swoim występem, że jej głos jest taki na żywo. Nawet gdy jest przeziębiona potrafi bardzo dobrze sobie poradzić:
Znów czeka
nas mocna piosenka w której Christina chce pokoju w miłości. Bardzo podoba mi
się użycie bebnów w Cease Fire,
które dodają jej jeszcze większej mocy. Around
the World jest kolejną piosenką przez którą Aguilera chce rozprzestrzenić
miłość na całym świecie. Jest takim przystankiem na płycie pomiędzy piosenkami
nieco balladowymi – jest swego rodzaju ‘rozrusznikiem płyty’, co mi się bardzo
podoba. Circles to kolejna nietypowa
piosenka na płycie w której można się od razu zakochać albo od razu ją
znienawidzić. Zaśpiewana w ‘bitchowym’ i próżnym stylu, który jest nawiązaniem
do poprzedniej płyty BIONIC. Best of Me
jest to ostatnia mocniejsza ballada na płycie w wersji standardowej i
wspomagana jest gitarą akustyczną oraz skrzypcami. Piosenka napisana dla
hejterów, którzy myślą, że ona jest ze stali i nic ją to nie boli. Boli, lecz
ona i tak powstanie, a oni nigdy nie zobaczą jej w najlepszej odsłonie, bo oni
i tak nadal będą zamknięci w swoim świecie niedostrzegając dobra, które jest w
ludziach. Taka jest moja teoria na temat tej piosenki. Just a Fool jest kolejną piosenką nagraną we współpracy z
kolegą-jurorem z The Voice, a mianowicie z Blakiem Sheltonem, który śpiewa
Country. Co powstaje z połączenia dwóch różnych gatunków muzyki? Coś o czym nie
da się zapomnieć, bo piosenka jest mega chwytliwa i dlatego została wybrana na
drugi i niestety ostatni singiel z płyty niedoczekując się nawet teledysku. A
szkoda, bo piosenka miała bardzo wielki potencjał, który został
zaprzepaszczony. Przechodzimy teraz w wersję deluxe, która zaczyna się od
ballady Light Up the Sky, która
muzycznie podobna jest do Cease Fire. Mocne, ale intrygujące wyznanie miłości. Empty
Words jest drugą z 3 nowych piosenek na wersji deluxe. Znów waleczna Christina,
lecz teraz w bardziej łagodnym wydaniu. Ludzie mogą mówić o niej co chcą, lecz
dla niej są to tylko puste słowa. Może kiedyś dla niej było to trudne do
zrozumienia, lecz tym razem tak jest i nie przejmuje się niczmy bo kocha
siebie, a to jest najważniejsza ale i zarazem najtrudniejsza część tego. Lekka
piosenka z mocnym i dobitnym przesłaniem – najprzyjemniejsza pozycja na tej
wersji. Przechodzimy znów w świat bycia wulgarną osobą tak jak to się działo na
BIONIC z piosenką Shut Up. B-I-T-C-H
– tak mogę skomentować tę piosenką. Ale przez tą piosenkę przechodzi uczucie
nie przejmowania się niczym, po prostu bycie sobą. Piosenka, która została
napisana dla zabawy muzyką, muzycznie podobna do Red Hot Kinda Love. Ostatnim
zamykającym wersję deluxe utworem jest remiks Your Body stworzony przez Martina
Garrixa. Nie przepadam za remiksami, ale muszę stwierdzić, że ten jest niczego
sobie i porywa do tańca. Na pewno wykorzystam go kiedyś na jakiejś domówce, ale
imprezie którą będę organizował.
Podsumowując muszę stwierdzić, że płyta jest nagrana na
bardzo wysokim poziomie i ma wielki potencjał, który niestety został
zaprzepaszczony wraz z końcem promocji tego krążka. Być może wydanie innego
singla promującego to wydawnictwo zmieniło by jego historię w świecie komercyjnym
na bardziej pozytywną. Głos Christiny jak zwykle został ukazany na najwyższym
poziomie. Niektórzy mogą stwierdzić, że album został ‘wykrzyczany’, ale według
mnie nie – jej głos ma taką siłę przez którą przekazuje emocje. Gęsia skórka
gwarantowana w wielu momentach na płycie. Recenzja ta przechodzi do historii
mojego bloga jako pierwsza płyta oceniona przeze mnie na najwyższą z możliwych
ocen.
Moja Ocena: 10/10
sobota, 31 sierpnia 2013
Ulubione Wokalistki
Florence +the Machine
Ulubiona płyta: Lungs
Ulubione piosenki: Drumming Song, Dog Days Are Over, Leave My Body

Rihanna
Ulubiona płyta: Rated R
Ulubione piosenki: Stupid in Love, What Now, Russian Roulette

Christina Aguilera
Ulubiona płyta: BIONIC
Ulubione piosenki: Ain't No Other Man, Army of Me, Beautiful

Mariah Carey
Ulubiona płyta: e=mc2
Ulubione piosenki: Looking In, Bye Bye, OOC

Lady Gaga
Ulubiona płyta: Born This Way
Ulubione piosenki: Paper Gangsta, Applause, Born This Way

Nicki Minaj
Ulubiona płyta: Pink Friday: Roman Reloaded
Ulubione piosenki: Automatic, Superbass, Roman Holiday

Katy Perry
Ulubiona płyta: Teenage Dream
Ulubione piosenki: Roar, Not Like The Movies, Peacock

Paloma Faith
Ulubiona płyta: Fall to Grace
Ulubione piosenki: New York, Blood, Sweat and Tears, Picking up the pieces

Beyonce
Ulubiona płyta: I Am... Sasha Fierce
Ulubione piosenki: Beautiful Liars, Radio, Halo

Cheryl Cole
Ulubiona płyta: A Million Lights
Ulubione piosenki: 3 Words, Ghetto Baby, Screw You
Etykiety:
Beyonce,
Cheryl Cole,
Christina Aguilera,
Florence +the Machine,
Florence Welch,
Inne,
Katy Perry,
Lady Gaga,
Mariah Carey,
Nicki Minaj,
Paloma Faith,
Rihanna,
Ulubione Wokalistki
wtorek, 27 sierpnia 2013
#4 Miley Cyrus - Can't Be Tamed
Niegdyś Hannah Montana, teraz już kobieta, która za kilka miesięcy skończy 21 lat, które w jej kraju jest magiczną liczbą, bowiem oznacza bycie pełnoletnim. She can’t stop, she will do whatever she wants to – taka jest Miley dzisiaj, ale w roku 2010 mogliśmy powoli zacząć oglądać tę przemianę na płycie Can’t Be Tamed. Nie każdy pamięta teledyski do singli w których Miley stała się bardziej odważniejszą, śmiałą i pokazującą swoje kobiece wdzięki, lecz poniekąd nieco agresywną dziewczyną. Przy produkcji albumu pomagał w głównej mierze zespół Rock Mafia oraz John Shanks. Najważniejszym atutem tej płyty jest zaangażowanie Miley w ten projekt. Była główną twórczynią tekstów jedenastu z dwunastu utworów na płycie. Po takim wprowadzeniu nie zostaje mi nic innego jak zaprosić was do przeczytania mojej recenzji na temat tego wydawnictwa.
Muzyczną
podróż z nieoswojoną Miley zaczynamy od spaceru, który został nazwany
wolnościowym. Liberty Wall wprowadza nas w nowy świat Miley, w którym mamy robić
to do czego zostaliśmy stworzeni jednocześnie nie zważając na hejterów.
Piosenki z bardzo walecznym tekstem, ciekawie zaśpiewana i bardzo intrygująca.
Who Owns My Heart jest drugą piosenką na płycie. Elektroniczna i mroczna –
takie przymiotniki przychodzą do głowy podczas słuchania tego utworu. Miley
zastanawia się kto jest właścicielem jej serca – miłość czy sztuka. Idealna
piosenka do klubu. Pozostając nadal w ciemnej stronie elektronicznego popu,
Miley twierdzi, że nie może zostać oswojona, ale również nie może być za to
oskarżana – ona po prostu taka jest. Can't Be Tamed to w pewnym sensie manifest tego, że
chce teraz robić wszystko po swojemu. Powoli staje się dorosłą kobietą, która
chce decydować o swoim jestestwie. Znakomicie wykonany cover Every Rose Has Its
Thorn, który w oryginale śpiewa zespół Poison, rozpoczyna nieco spokojniejszą i
jaśniejszą część albumu. Two More Lonely People jest piosenką czysto popową,
która sprawdziłaby się w okresie wakacyjnym. Widać, że Miley eksperymentując z
dźwiękiem szuka swojej ścieżki w muzyce po której chce dążyć. Balladowy utwór
przywracający choć odrobinę i na chwilę ‘starą’ Miley czyli Forgiveness and
Love nie należy do tych moich ulubionych. Nużący na dłuższy okres czasu,
zaskakujący pod koniec kiedy na chwile przechodzi w szybszy rytm, trochę
przekrzyczany. Zdecydowanie na plus muszę zaliczyć nastepny utwór z tracklisty
czyli Permanent December. Lekki elektroniczny bit który przenosi nas, wbrew
tytułowi, na słoneczną plażę. Tak przynajmniej ja czuję tą piosenkę. Minusami
jest to, że głos Miley został zdecyodwanie za bardzo zmieniony komputerowo oraz
to, że bardzo przypomina TIK TOK Ke$hy (podczas zwrotek). Stay jest jedną z
tych ballad na płycie, które mogę słuchać bez przerwy. I nie chodzi tutaj o piosenkę
Rihanny, bo nie o niej tutaj mowa. Słuchając tej piosenki ciarki na plecach
gwarantowane. Bit jest świeży, lekki, ale niosący emocje, które Miley idealnie
przekazuje podczas śpiewania jej. Scars bardzo przypomina nam nieco bardziej
Miley z płyty Breakaway kiedy jej atutem były rockowe piosenki. Teraz
postanowiła Rock połączyć z odrobiną elektroniki co wyszło jej bardzo dobrze.
Utwór jest znakomitym ‘dawaczem poweru’. Take Me Along jest nastepną piosenką,
do której chce się wracać. Połączenie soft-rocka z pianinem i gitarą klasyczną
z unikalnym głosem Miley sprawia, że bujam się w rytm tej piosenki. Dzięki
uniwersalnemu przesłaniu każdy może utożsamić się z tą piosenką. Nikt nie
chciałby być sterowany jak Robot, który potrzebuje specjalnego oprogramowania.
Miley znów chce poczuć się wolna by mogła zacząć czuć. Chce uwolnić się z tych
sznurów, które ją przetrzymują. Piosenką
kończącą krążek Can’t Be Tamed jest My Heart Beats For Love. Miłość jest
tą najważniejszą wartością dla której wokalistka żyje i czeka na spotkanie jej
na swojej drodze życia. Zdecydowanie ta piosenka jest zaletą tego utworu. Jest
bardzo przyjemna dla ucha i co najważniejsze nie jest przekrzyczana, jest w
miarę subtelna.
Podsumowując,
trzeci album Miley Cyrus jest wczesną fazą przeistaczania się z miłej
dziewczynki Disneya w dojrzałą kobietę, która wie czego chce. Nie che być już
więcej sterem – chce móc decydować sama o sobie, bo ma tylko jedno życie, które
zostało jej dane. Album zdecydowanie ma więcej plusów aniżeli minusów i jest
jak na razie najlepszym wydawnictwem w jej karierze. Nie mogę doczekać się co
przyniesie nam z następczynią zatytułowaną BANGERZ.
Moja Ocena: 7/10
środa, 21 sierpnia 2013
#3 P!nk - Funhouse
Był rok 2008 kiedy to P!nk wydała
singiel So What promujący jej, wtedy, najnowszą płytę Funhouse. Przed tą płytą
mogliśmy ją znać z takich hitów jak Get the Party Started, Family Portrait czy
Who Knew. 28-letnia, wtedy, wokalistka z samych Stanów Zjednoczonych nie
przejmuje się niczym, stawia na to co kocha, co czuje i co sprawia jej radość.
Na płycie słyszymy głównie mocniejszy pop który został w ciekawy sposób połączony
z klasycznym rockiem, ale nie tylko – znajdziemy tutaj również ballady
przyprawiające o ciarki na plecach. Jednym słowem, dla każdego coś dobrego.
Pisanie recenzji albumu, który ma już swoich następców nie przychodzi z
łatwością ponieważ jesteśmy teraz przyzwyczajeni do nowego wizerunku P!nk,
innych brzmień – bardziej nowoczesnych, ale taka jest kolej wszystkiego -
muzyka ewoluuje, a wraz z nią wszyscy artyści.
Płyta rozpoczyna się dosyć mocno rockową i wyrazistą
piosenką So What. P!nk pokazuje nam się z tej bardziej dzikiej strony w stylu
gwiazdy rocka nie przejmując się tym czy wpadnie w kłopoty. Chce walczyć. W
utworze dominują gitary elektryczne i perkusja, które wzmacniają kilkakrotnie
agresywność, waleczność i dzikość tego utworu. Bardzo dobry wybór na pierwszy
singiel promujący płytę.
Na początku drugiej piosenki znów słyszymy gitarę
elektryczną, ale z bardziej delikatnym i subtelnym sposobem grania. Sober
wprowadza nas w bardziej smutną atmosferę. Jako ciekawostkę należy dodać, że
P!nk napisała tę piosenkę gdy organizowała przyjęcie u siebie w domu na którym
wszyscy byli pijani – oprócz niej. Wtedy chciała wszystkich
wyrzucić. Poszła na plażę i miała wtedy w głowie tekst How do I feel so good
sober? Tak zrodził się pomysł do napisania tej jednej z mroczniejszych piosenek
na tej płycie. Utwór jest idealny na te smutniejsze dni.
I don’t believe you jest jedną z tych bardziej osobistych ballad,
które wywołują ciarki na plecach. Pokazuje P!nk z tej bardziej delikatnej
strony. Jej głos po prostu hipnotyzuje. Nie będę nic więcej pisał o tym utworze
– jest po prostu idealny. Zapraszam do posłuchania.
Jak na razie nie przyspieszamy za bardzo z muzyką. Przed
nami One Foot Wrong – piosenka wolna, lecz z pazurem. Chrypka, którą czaruje
nas P!nk jest czymś co dodaje ciekawą atmosferę temu utworowi. Nowoczesność
połączona z klasyczną rockową balladą. Przepiękna!
Następna piosenka jest o miłości, ale tej złej miłości,
która ją zmienia. W Please Don’t Leave Me P!nk śpiewa o kimś kto ma bardzo zły
wpływ na nią, ale jednocześnie nie może pozwolić tej osobie odejść. Miłość
zwycięża wszystko, nawet ta zła część związku nie jest w stanie jej złamać.
Piosenka została napisana z pomocą Maxa Martinsa.
Zostajemy nadal w temacie złego wpływu na ludzi. Bad
Influence jest jedną z tych bardziej rockowo-imprezowych piosenek na płycie.
Przy niej nie sposób usiedzieć w jednym miejscu. Aż chce się z nią śpiewać!
Piosenka została stworzona po to by rozbawić ludzi – tekst jest pełen różnych ‘śmiechowych’
tekstów.
Bawimy się dalej i to równie dobrze jak z poprzedniczką.
Funhouse jest najpopularniejszą piosenką z płyty. Każdy pamięta teledysk do tej
piosenki [który możecie zobaczyć niżej]. Piosenka ma ukryte znaczenie miłosne.
Opowiada o związku, który kiedyś był dla niej idealny, był jak Funhouse. Ale
niestety, to wszystko zaczęło się sypać. Postanowiła to spalić za sobą. Jak
większość piosenek z tego albumu, opowiada o jej zerwaniu z Carey’em Hartem.
Przed nami następna ballada. Smutna piosenka Crystal Ball
mówi słuchaczowi, że nawet jeśli ktoś się Tobie oświadczy to nie znaczy, że to
będzie trwało na zawsze. Miłość potrzebuje świadków. Ona tak myślała, ale nie
jest przestraszona tymi zadrapaniami. But I'm not scared at all of the cracks in the crystal ball. W tej piosence albo można się zakochać,
albo od razu ją znienawidzić.
A teraz wchodzimy w zupełnie inny klimat – trochę nie
pasujący do całości płyty. Mean muzycznie przypomina Country, ale śpiew P!nk
jest nadal czysto rockowy [w końcu ona nadal jest gwiazdą rocka! :D]. Mimo
tego, że piosenka jest inna od reszty nie zapada w pamięć jak single. Tematycznie przypomina Please Don’t
Leave Me. Now do we stay together cause we’re scared to be alone? /We got used
to this abuse it kinda feels like home.
It’s all your fault jest jedną z tych piosenek
nie-singlowych które najbardziej lubię. Delikatny refren, by zaskoczyć nas za
chwilę mocniejszym refrenem. Uwielbiam ją też dlatego, że jest waleczna, ale
jednocześnie zraniona i przestraszona – jednak jest pewna tego, że to nie jest
jej wina. Jedynym minusem jest użycie Autotune’a w bridge’u.
Rock i a’la rap? To przynosi nam nastepny utwór Ave Mary A.
Jest to chyba mój faworyt z tej płyty. P!nk zaskakuje
swoim wokalem w refrenie, wyciąga naprawdę trudne dźwięki. Chrypka ustąpiła
miejsca emocjom takim jak złość, gniew i strach. Utwór oceniam 10/10, musicie
go posłuchać.
Glitter in the Air zamyka standardową wersję płyty. Piękna
popowa ballada z użyciem pianina, w której zadanych zostało wiele pytań została
wybrana jako ostatni singiel z tej płyty. Piosenka mówi o sile miłości i
ryzykownych działaniach jakie za sobą pociąga. Wokal P!nk tworzy taką atmosferę,
którą poczuć może każdy. Słychać, że została zraniona.
Na koniec został dołączony bonus w postaci piosenki This Is
How It Goes Down w ducie z Travis’em McCoy’em. Wielkim minusem tej piosenki
jest to, że głos P!nk jest za bardzo przetworzony komputerowo. Rapowanie Travis’a
jednak jest przeciętne. Ani nie podnosi renomy tego utworu, ani go nie
rozkręca. Dobrze, że nie został dodany jako część albumu, tylko jako bonus.
Podsumowując, płyta ma swoje plusy i minusy. Single zostały
wybrane idealnie do klimatu płyty. Właśnie z tego powodu nie rozumiem użycia
piosenki Mean w trackliście. Piosenka jest fajna, ale trochę psuje jej klimat.
Podoba mi się to, że swoje przeżycia przelała na papier a potem ubrała je w
muzykę. To sprawia, że ten album staje się jeszcze bardziej osobisty i możemy
poczuć razem z P!nk co wtedy czuła, bo jej głos sprawia, że wczuwam się bardzo
w jej stan emocjonalny. Cieszę się, że piosenka z Travis’em McCoyem została
użyta tylko i wyłącznie jako bonus, bo należy do tych najsłabszych.
OCENA: 8/10
Subskrybuj:
Posty (Atom)