Zespół The 1975 jest stosunkowo mało znany w Polsce, więc
natrafiłem na niego bardzo przypadkowo, dzięki aplikacji Spotify na liście
najczęściej słuchanych albumów… w Wielkiej Brytanii. Został wydany we wrześniu
2013 roku i zawiera aż 16 kompozycji wyprodukowanych przy pomocy Mike Crossey’a,
który wcześniej współpracował np. z Arctic Monkeys czy Foals. Chłopacy z
zespołu poznali się w szkole w 2002 roku, zaprzyjaźnili się i tak powoli
ukształtował się zespół The 1975. Zaczynali od występowania na wydarzeniach
organizowanych dla nastolatków, gdzie mogli zaprezentować swoje interpretacje
piosenek. Inspiracji sięgają u Michaela Jacksona, u Rolling Stonsów czy nawet u
Sigur Rós. Po pewnym czasie zaczęli tworzyć własne kompozycje inspirując się
popowymi hookami, które łączyli gitarowymi melodiami. W 2012 roku wydali swoją
pierwszą EPkę zatytułowaną Facedown. Singiel z tego wydawnictwa stał się bardzo
popularny na muzycznych blogach i tak powolutku gromadzili coraz większą rzeszę
fanów. W późniejszym czasie wydawali następne EPki z których pochodzi hit taki
jak Sex. Aż w końcu nadszedł czas na ich debiutancki longplay.
Płyta zaczyna się od swego rodzaju wstępu nazwanego The 1975
w którym wita nas bardzo elektronicznie zmieniony głos, który nie zachęca do
słuchania dalszej części płyty. Wstęp jest na początku ciekawy, lecz później
nudny i aż trochę uszy bolą słuchając go przez słuchawki. The City jest
następnym utworem na płycie, który charakteryzuje się mocną perkusją połączoną
z elektroniczną muzyką.
W bardzo ciekawy sposób został użyty efekt echa w
pierwszej ze zwrotek. Refren jest połączeniem dwóch gatunków – mianowicie popu
i rocka. Piosenka ma bardzo chwytliwy tekst, jest bardzo przyjemna i idealnie
sprawdziłaby się jako singiel promujący to wydawnictwo. Następna piosenka
M.O.N.E.Y jest bardzo chaotyczna. Przypomina mi trochę melodię z gier
8-bitowych kiedy to nie było jeszcze czegoś takiego jak HD czy 3D. Wyróżnia się
tym, że w tle za głosem wokalisty jest pełno pogłosów, które sprawiają, że ta
piosenka jest dla mnie irytująca. Jedna z gorszych pozycji na tym albumie.
Któżby nie lubił od czasu do czasu zjeść Chocolate. Jest to lekka
popowo-rockowa piosenka. Subtelność gitary w tej piosence powala na kolana. Ma
bardzo chwytliwy i przyjemny tekst. Piosenka zdecydowanie na plus. Ze jednej
przyjemności przechodzimy w drugą, mianowicie przed nami utwór Sex.
Został
wydany 10 września jako singiel. Charakteryzuje się mocną gitarą, która z
czasem może stać się irytująca, na krótszą metę jest do zniesienia. Refren jest
o wiele mocniejszy, czuć w nim moc. Ale co najdziwniejsze to to, że piosenka ta
nie zwiera w sobie typowej konstrukcji: zwrotka + refren + zwrotka + refren +
bridge + refren. Jest stworzona zupełnie odmiennie – musicie ją posłuchać, żeby
się o tym przekonać. Talk! – kolejny utwór na płycie – jest piosenką słabą,
wykrzyczaną w której czuć zero oryginalności. Możemy słyszeć w kółko frazę ‘Why
You Talk So Loud’, a tak naprawdę muzyka na to nie wskazuje. Muzyka jest po
prostu nijaka. Po słabym utworze czas na przerwę. Następny wstęp An Encounter, który
wprowadza nas w następną część płyty. Trochę futurystyczny i zdecydowanie
lepszy od pierwszego The 1975. Kolej na następny singiel z płyty – Heart Out –
który został wydany 2 września i który jest jednocześnie jedną z moich
ulubionych piosenek na tej płycie.
Słychać w niej niezależność – to nie jest
miałki pop, którego wszędzie pełno. To jest takie połączenie Katy Perry i Daft
Punk – dziwne skojarzenie, ale według mnie oddaje klimat tej piosenki, która
jest bardzo chwytliwa i typowo wakacyjna. Settle Down to powrót do wspaniałych
lat 80 z połączeniem nowoczesności. Przypomina mi to trochę połączenie
początków kariery Kylie Minogue i Madonny. Bardzo intrygująca melodia i łatwa
do zapamiętania. Utwór zdecydowanie na plus. Natomiast Robbers jest przykładem
połączenia dwóch gatunków muzyki. Klasyczny Rock w połączeniu z popową balladą
lat 80. Uwagę zwraca ciekawie zmieniony wokal w zwrotkach. Jedna z perełek na
tym albumie. Następna piosenka Girls jest trochę płytka, choć przyjemna do słuchania
kiedy chcemy sobie trochę odpocząć. Są to znów szalone lata 80. Gdy zamykam
oczy podczas słuchania tej piosenki widzę wybrzeże w Kalifornii po którym jadę
wśród palm. Idealna piosenka na wakacyjne podboje. Przed nami ostatni ze
wstępów na płycie i najciekawszy. 12 jest bardzo hipnotyzujący i nadawałby się
na przerwę w koncercie kiedy artysta np. popija wodę czy się przebiera.
Wkraczamy powoli w końcówkę albumu. She Way Out niespecjalnie przypadło mi do gustu.
Nie wyróżnia się niczym. Jest nijaka. Jestem w stanie przesłuchać tę piosenkę
do końca tylko i wyłącznie dlatego, że wokalista ma brytyjski akcent. Następna
piosenka Menswear również należy do tych dziwnych. Pierwsza połowa piosenka to
jest sama muzyka, w której wyraźnie przeważa bass. Przychodzi na myśl od razu
pytanie czy komuś zabrakło pomysłu na cały tekst. Ale po dłuższym przemyśleniu
uważam, że jest to bardzo przyjemny utwór. Pressure jest pierwszy singlem
promującym to wydawnictwo.
Jest to zdecydowanie utwór na plus i bardzo dobrze,
że został wydany jako singiel. Trochę zwariowany refren połączony z nieco
spokojniejszą zwrotką tworzą naprawdę bardzo fajną mieszankę. Instrumenty dęte
urozmaicają piosenkę w jej drugiej połowie. Ostatni utwór Is There Somebody Who
Can Watch You jest prostą balladą opartą tylko i wyłącznie na dźwięku pianina.
Do tego głos wokalisty idealnie współgra z pianinem. Myślę, że powinna się
znaleźć więcej takich utworów w ich repertuarze. Jest to idealne zakończenie
płyty. Perełka!
Podchodziłem do tej płyty bardzo sceptycznie włączając ją na
próbę w programie Spotify. Nie lubię słuchać czegoś w ciemno, ale jako, że nie
byłem zmuszony do kupna tej płyty w formie digital to powiedziałem sobie, że
najwyżej mi się nie spodoba i nie będę do niej wracał. Włączenie tej płyty to
był bardzo dobry wybór. Płyta jest bardzo różnorodna, ciekawa i każdy znajdzie tutaj
coś dla siebie. Naprawdę, polecam ją każdemu kto choć trochę lubi posłuchać
muzyki alternatywnej.
Moja ocena: 7.5/10
Widzę, że warto poznać ;)
OdpowiedzUsuń2x nowe recenzje na http://The-Rockferry.blog.onet.pl
Ta "dziwność" mnie uwiodła. To co nazywasz nijakim
OdpowiedzUsuń