Tematem
dzisiejszej recenzji jest płyta zespołu, którego przez długi okres czasu
omijałem szerokim łukiem. Popularność ich najbardziej znanego przeboju
odrzucała mnie i drażniła. Wszyscy słuchali We Are Young, wszystkim się to podobało – tylko ja, jako jeden z nielicznych, twierdziłem, że ta piosenka nie
jest idealna, nie jest przebojowa i nie nadaje się do słuchania na dłuższy
okres czasu. Zakupiłem tę płytę w formie digital na początku tego roku, lecz
nie miałem czasu jej przesłuchać. Byłem ciekawy, ale nie mogłem przezwyciężyć
swojej niechęci - do czasu, aż dorwałem tę płytę w promocji za 19.99 i do tego
były dorzucone dwie inne płyty jako gratisy. Zdecydowałem się na zakup i
wiedziałem, że zrecenzuje tę płytę dla was.
Płyta zaczyna się od wstępu, który
od razu przypomina legendarny zespół Queen. Dzięki chórkom, które zostały dodane
by uzupełnić wokal Nate'a Ruessa, przenosimy się w świat opery. Czerwone kurtyny,
duża, drewniana scena, a na niej Nate, który wprowadza nas w ich świat muzyki.
Tak czuję się podczas słuchania tego wprowadzenia. Idealnie wpasowane oklaski
pod koniec utworu są wspaniałym dopełnieniem, ale zarazem rozpoczęciem podróży,
która będzie dane nam doświadczyć słuchając tej płyty.
Przechodzimy
teraz do piosenki tytułowej, czyli Some Nights. What do I stand for? Takie
pytanie zadaje wokalista. Idealna piosenka radiowa, która została wydana jako
drugi singiel i poradziła sobie w radiach na całym świecie znakomicie, choć nie
przebiła sukcesu poprzedniego singla. Piosenka jest muzycznym eksperymentem.
Słyszymy żywe instrumenty połączone z Vocoderem, który został rozsławiony przez
Will.I.Am’a. Jednak to nie jest aż taki zły zabieg w użyciu tego instrumentu –
dzięki niemu utwór stał się bardziej różnorodny, elektroniczny i przyjemny do
ucha, ponieważ został on tylko użyty w kilku momentach, a prawdziwy głos Nate’a
jest praktycznie w całości zachowany.
Kto by nie znał kolejnej piosenki z repertuaru fun.? To dzięki tej piosence stali się
sławni na całym świecie. Nagrana w duecie z Janelle Monae piosenka We Are Young
królowała w każdej stacji muzycznej na całym świecie. Jednak ja na początku
byłem bardzo negatywnie nastawiony do tej piosenki. Byłem jednym z nielicznych,
którzy tej piosenki nie pokochali, wręcz nienawidzili. Jednak teraz, gdy
słucham jej po raz enty, stwierdzam, że jest to bardzo fajna piosenka – inna niż
to co jest puszczane w radiach, ale dzięki temu jest intrygująca. Zaskakuje –
na początku zaczyna się w szybszym tempie, by podczas refrenu zwolnić. TONIIIIIIIIGHT
– WEEEEE ARE YOUUUUUNG! To właśnie ten moment jest bardzo chwytliwy, idealny do
radia. Śpiew Janelle dodatkowo umila czas spędzony z tą piosenką.
Pozostajemy
dalej w zwolnionym tempie – ballada Carry On wita nas samym pianinem, gitarą i
głosem Nate’a, by później stać się szybszą, bardziej zwariowaną i pełną
energii. Gitara elektroniczna użyta w bridge’u idealnie dopełnia całość.
Piosenka idealna do radia, z chwytliwym refrenem, była 3 singlem z płyty.
W
następnej piosence zespół twierdzi, że It Gets Better. Piosenka
elektroniczno-żywa. Słyszymy żywe instrumenty, ale też elektronikę. Pogłos
wokalu Nate’a znów przypomina Queen’ów. Być może piosenka była inspirowana ich
twórczością. Słyszę również podobieństwo do Paramore z czasów Brand New Eyes,
ale tylko w kilku momentach. Piosenka bardzo energiczna i pozytywna. Aż wierzę
im, że It Gets Better!
Ostatni
singiel z płyty, Why Am I the One? to znów wolniejsza ballada pokazująca różne
oblicza głosu głównego wokalisty, niczym Jessie J ze swoim charakterystycznym
głosem. Jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych piosenek z tej płyty.
Wolna, ale subtelna, dziwna, ale ciekawa, a co najważniejsze porywająca do
śpiewania z nim. I jesteśmy w połowie naszej podróży – zakończenie piosenki nam
to pokazuje.
Jesteśmy
teraz All Alone, wchodzimy w trochę inny świat, ale dalej popowo-rockowy.
Piosenka idealna do pobujania się na ich koncercie, muzyka wprawia człowieka w
pozytywny nastrój. Wstęp i zakończenie piosenki znów wskazuje na inspirację
twórczością zespołu Queen.
All Alright, następna ballada na płycie. Przez całą piosenkę słyszymy ludzi, którzy
zostali dodani specjalnie, by dodać uroku tej piosence. Jest to ukłon zespołu w
stronę fanów, bo na scenie czują się znakomicie i uwielbiają ich słyszeć
podczas koncertów. Piosenka utrzymana jest w smutnym tonie, po utracie przyjaciół.
Główny bohater traci wiarę w to, że znajdzie kogoś kto zostanie w jego zyciu na
zawsze: But I came back with the belief that
everyone I love is gonna leave me.
Jesteśmy
już jedną nogą na końcu albumu. One Foot, bo tak nazywa się dziewiąta piosenka
na trackliście Some Nights, zaskakuje nas powtarzającą się melodią, która albo
się od razu kocha, albo nienawidzi. Na dłuższą metę może stać się irytująca. Ja
jednakże cenię ten utwór – jest inny od tego co możemy usłyszeć w stacjach
muzycznych. Co prawda, jest dziwny – powtarzający się, ale przerywnik jakby
wyrwany z piosenki We Are Young jeszcze bardziej łączy całą płytę w jedność.
Przechodzimy
do następnej i zarazem najdłuższej piosenki Stars. Znów możemy usłyszeć ludzi,
oklaski – tak samo jak na All Right, lecz tym razem piosenka jest bardziej
pozytywna, taneczna – w stylu Beatlesów przez chwilę, by znów przypominać
Queenów. Tym razem został użyty w bardzo dużej ilości Autotune, który niestety
niszczy trochę tę kompozycję. Jest to najmniej lubiana piosenka przeze mnie na
tej płycie.
fun.
nie chce się z nami jeszcze żegnać, dali bonus w postaci piosenki Out On the Town,
która jest jak wisienka na torcie. Idealna piosenka na zakończenie płyty – żywe
instrumenty, czysty wokal Nate’a. Piosenka w stylu nowego wizerunku Bruno
Marsa, lecz to zupełnie inna osoba. Perkusja i gitary dają temu utworowi bardzo
pozytywnej energii – aż chce się tę piosenkę włączyć ponownie, i znów, i znów i
znów.
Podsumowując,
nie sposób nie wspomnieć, że na początku byłem bardzo negatywnie nastawiony do
tego zespołu. Już od dawna miałem tę płytę zakupioną w formie digital, by się z
nią zapoznać. Ostatnio udało mi się ją dorwać w bardzo niskiej cenie, więc
dzień później wraz z przyjacielem zabraliśmy się do przesłuchania tej płyty. Na
plus tej płyty przemawia oryginalność, ale zarazem i inspiracja zespołem Queen.
Podziwiam również głos głównego wokalisty, Nate’a, który w wielu momentach
zaskoczył mnie pozytywnie. Minusem tej płyty jest jedna piosenka która
niespecjalnie przypadła mi do gustu – All Right. Minusem mógłbym też nazwać
użycie Vocodera oraz Autotune’a, ale rozumiem, że był to zabieg niezbędny. Na
szczęście, nie został on użyty za często i nie przeszkadza to w słuchaniu tej
płyty. Moja opinia na temat tej płyty mnie zaskoczyła – myślałem, że będzie
kiepska, a okazuje się, że jest bardzo dobra.
MOJA
OCENA: 9/10
"All Alright" nie "All Right" :)
OdpowiedzUsuńwdał się mały błąd, dziękuję za czujne przeczytanie recenzji :)
UsuńWe are young - kocham wielbię, kocham <3 Jeden z moich hitów 2012 :)
OdpowiedzUsuńA ja na początku za tym nie przepadałem :D ale cała płyta jest świeeeetna! :D nawet We Are Young :D
UsuńMam pytanie, gdzie udało Ci się kupić SN za 19,99? :)
OdpowiedzUsuńW poznańskim Saturnie. Ja kupiłem w zestawie: SN + 2 inne płyty za 19.99. A normalna cena tej płyty tam to 24.99 :) więc tylko 5 złotych drożej.
UsuńKurcze, ja niedawno kupiłam na Allegro za 35 zł z przesyłką i myślałam że jest to okazyjna cena :D
Usuń